Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Egonik z miasteczka Krosno Odrzańskie. Mam przejechane 24930.04 kilometrów w tym 1367.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Egonik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2007

Dystans całkowity:296.79 km (w terenie 21.75 km; 7.33%)
Czas w ruchu:14:20
Średnia prędkość:20.71 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:42.40 km i 2h 02m
Więcej statystyk
  • DST 56.23km
  • Teren 9.75km
  • Czas 02:40
  • VAVG 21.09km/h
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Susza przez dwa tygodnie

Niedziela, 28 października 2007 · dodano: 28.10.2007 | Komentarze 7

To już dwa tygodnie jak nie śmigałem rowerkiem. Nadszedł czas by przerwać ten impas. No i pojechałem…
Pogoda dziś była typowo jesienna: w oddali mgła, zachmurzone niebo (tylko chwilowe przebłyski słońca), ale dość ciepło i wiaterek nie dokuczał.
Pojechałem sobie znaną już trasą do Gryżyny – bez zaglądania nad jezioro, a więc:
Krosenko >> Marcinowice >> Osiecznica >> Czetowice >> Budachów >> Dobrosułów >> Gryżyna >> Bytnica >> Struga >> Krosenko.
Oczywiście nie omieszkałem strzelić kilku fotek. A oto i ich historia…

Najpierw krótka pauza za Osiecznicą przyjrzeć się jaka to ta jesień jest zajebista.


Następnie widzimy pole. Zrobiłem fotę bo zanim podszedłem po polu śmigały kruki i wrony i skojarzyło się to z czymś ze szkoły pt.: „Rozdziobią nas kruki i wrony”… ale jak podszedłem to ptaki pognały w przestworza. A pole zdecydowanie jest po czymś…


…no a jak niby miałem ominąć to miejsce. Nie dało się i tyle. Oto staw.

Potem ten staw zamienia się w strumyk za pomocą tego…

…to z bliska (widzicie tą kropelkę wody nad wijącymi się burzynami??)

...i strumyk gotowy...


A TERAZ NAJWAŻNIEJSZE.
GRZEJĘ SOBIE DO BUDACHOWA A TU MOIM OCZOM UKAZAŁ SIĘ…
PAN POSEŁ MAREK CEBULA – SAM GO NIEDAWNO WYBRAŁEM. NIESTETY NIE BYŁO OKAZJI NA ROZMOWĘ O POLITYCE BO GRZAŁ Z KUMPLEM I TO CAŁKIEM NIEŹLE.
TAK SOBIE MYŚLĘ: PAN POSEŁ MAREK CEBULA TO SWÓJ CHŁOP – PRZECIEŻ JEŹDZI ROWEREM.

Pełen euforii ze spotkania pojechałem dalej. Tą drogą…


…aż do samego Dobrosułowia. Musiałem się następnie przesiąść na leśną ścieżkę bo tylko taka droga prowadzi do Gryżyny.


Jak to w lesie drzewo zagrodziło mi drogę to je przesunąłem na pobocze.


Po czym zrobiłem sobie przerwę na herbatę – takie angielskie „five o’clock” tylko, że o dwunastej.


…rozglądam się wokół a tu na drzewie jakieś indiańskie malunki – pewnie sprzed setek lat…


…i zagadka: czym różni się drzewo na pierwszym planie??

Odp. JEST GOŁE
…taki drzewny striptiz (tak to się pisze, bo ja nie wiem jak się pisze ale wiem jak się robi-haha) …


Dwie drogi. Tak jak czasem w życiu. I nie wiadomo, którą wybrać – też jak w życiu. Dobrze że jadę w przeciwnym kierunku.


…ostoja zwierzyny czy coś tam takiego… pewnie te sarenki i te inne dziki się w tym lesie tego tam… Ale dobrze że za rogiem jest żubr…


Ładna droga w ładnym lesie. To był właśnie ten moment kiedy słońce powiedziało mi: HEJKA ZIOMEK…


I jest i Gryżyna… Mała regeneracja sił – dopiłem południową herbatkę i pognałem czym prędzej do domu.


…a Pan Poseł Marek Cebula wygląda tak. Tu w wersji wyborczo – plakatowej.


A na koniec opad liści…


KONIEC


Kategoria Dalsze wypady


  • DST 70.10km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 20.93km/h
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

…od czego by tu zacząć?

Niedziela, 14 października 2007 · dodano: 14.10.2007 | Komentarze 3

…od czego by tu zacząć – tak z sensem…
Nie jest nowością, że wybrałem się na rower: Niedziela, piękna pogoda… poza tym dziś też był rodzinny grill z ogniskiem – oczywiście mojej przyszłej rodziny. Do miejsca spotkania było ok. 10 km – więc zrobiłem: 60… - co by nie było za blisko.
Wioskowo i miastowo to wyglądało tak:
Krosenko >> Brzózka >> Dzikowo >> Gubin >> Wałowice >> Chlebowo >> Połęcko >> Maszewo >> BIAŁA GÓRA (grill) >> Osiecznica >> Marcinowice >> Krosenko

Zacząłem tradycyjnie od zmierzenia temperatury – było to chwilę przed dwunastą – ciepełko.

…szybkie rzuceniem okiem na oddalający się Bóbr…

…i przed siebie. Dziś niedziela więc i TIRÓW było niewiele. Ale za to nie zawiedli „niedzielni kierowcy” osobówek – wyślę że ich wspólna średnia w jedną i drugą stronę była w granicach 150 km…


Wreszcie mym oczom ukazał się… Gubin. Szybkie zwiedzano – i oto co tam mają: jest basen i jest, ale jeszcze nie otwarte Tesco. A że mam sentyment to tego marketu więc ciach i fota jest.


Szybka przerwa na lunch… więc co innego mogłem wybrać. W McDonald’s spotkajmy się…

…pełna kultura: ciepła herbatka, i kartonowe bułeczki – ileż to energii – ho ho.


Posilony… dodam, że zjadłem jeszcze dwa pierniczki… Posilony udałem się na dalsze zwiedzanie. Historykiem nie jestem więc napiszę, że na poniższych zdjęciach widać portal (czyt. brama wejściowo – wyjściowa) oraz wieżę służącą do czegoś tam…

…poniżej resztki muru bezpośrednio związanego z portalem (już wiemy co to portal, prawda…) oraz krzak…

…dalej przechodzimy do sedna: piękna fara gubińska – lekko zużyta ale się jak widać robi. Oczywiście by się zrobiła do końca potrzebna jest kasa…


…ale więcej szczegółów na poniższej stronce:


Gubin posiada także rwący potok – ot takie tam coś płynące ale trzeba przyznać, że prezentuję się super.


Koniec tych spacerów bo trzeba ruszyć w trasę. Po drodze jak zwykle super widoki – trzeba się nimi karmić zanim śnieg wszystko przykryje i ograniczy przy okazji mobilność rowerową.



Dotarłem w końcu do miejsca gdzie kończy się asfalt a zaczyna się rzeka. Już tu byłem i to nawet całkiem niedawno – tak więc czas na pytanie powtórkowe: gdzie to jest??

Dobrze: jesteśmy w Połęcku a raczej przed bo czekam na prom wraz z tym szczeniaczkiem bernardynem – młodzieniaszek waży jedyne 30 kg – co za pieszczoszek.



Na drugim brzegu okazało się że w Odrze nie ma wody…

…i Niemcy na motorach też strzelili zdziwko…


No i po tych super fajnych 60 kilometrach dotarłem na Białą Górę (nie wiem skąd ta nazwa) do miejsca prowiantowania. A tak wyglądam – istny PRZYSTKOJNIAK MORGAN.


Biała Góra wygląda tak…

…i chodzi mniej więcej o to, że w tym miejscu nasze wojsko sobie ćwiczy przeprawę na drugi brzeg…

…a w tej budzie siedzi dowódca i się drze: „ŻOŁNIERZE!!!!!! NAJWAŻNIEJSZA K…A JEST… ZAPRAWA!!!”


Po skosztowaniu kilku specjałów grillowych czas na relaks.

Należy dodać iż była tam też moja narzeczona: G.I. Jane Gabrysia – niezwykle ostra babka.

...teraz ja strzelam do niej…


Cóż, miło było ale trzeba było się zbierać do hacjendy. Jeszcze kilka strzałów na okolice…


…oraz roślinkę …

…i pojechałem do domu.

KONIEC


Kategoria Dalsze wypady


Po wioseczkach

Sobota, 13 października 2007 · dodano: 13.10.2007 | Komentarze 4

Prolog

wczoraj był piątek i z wieczora z niejakim Damianem M. – kolegą od lat – zebraliśmy się na wspominki przy flaszce…
Dziś jest sobota – piękny dzień więc czemu by nie wyskoczyć na rower – w końcu wczoraj zatankowałem prawie do pełna…
Tak sobie czasem myślę, jak to dobrze, że zmieniłem podejście do jeżdżenia… Kiedyś było tak, że rower był tak ustawiony, że siodełko sięgało gwiazd a kierownica bieżnika opony. A wszystko po to by było szybciej i szybciej – pozycja na szaleńca ponieważ leżąc na kierownicy widzimy tylko przednie koło i licznik… Licznik – skryty psychopata… który mówi, że średnia jest zawsze za niska i że za wolno i że za wolno i że za wolno…
Odkąd zmieniłem rower okazało się, że wokół mnie są drzewa, jeziora, strumyki… że niebo jest i że można się odwrócić i sprawdzić czy jakiś TIR nie czai się za plecami. Jednym słowem zacząłem oglądać świat wokół mnie – a dokładnie okolice Krosenka nad Odrą i stwierdzam stanowczo: jest tu masakrycznie zajebiście. Piękna sprawa. Ale do rzeczy…

Akt I
Dzisiejsza trasa przebiegała mniej więcej tak:
Krosno >> Dychów >> Bobrowice >> Kukadła >> Kosierz >> Dąbie >> Brzeźnica >> Zagór Stary >> Prądocinek >> Krosno.

A oto i szczegóły.

Akt II
Najpierw to musiałem wrócić z tej piątkowej popijawy…
No i w drogę. Oto co widać już kawałek za Krosenkiem – Mazury jak się patrzy. I to niebo jakie niebieskie.



Następnie trzeba śmignąć mostem nad rzeką Bóbr…

…i przyjrzeć się przy okazji tablicy ogłoszeń w postaci wskaźnika temperatury: osiem i coś tam przy głowie i dycha przy oponach – te to mają dobrze. Przy oponach cieplej dlatego też od tej chwili jadę w pozycji wiszącej co by cieplej w główkę było – i mnie pogrzało…


Kolejna pałza to zerknięcie na Elektrownię Atomową nazwaną mylnie „szczytowo-coś tam…”. „Oni” myśleli, że nas oszukają. NAS – światłych ludzi.

…a niby po co im tyle wody?? To jest jasne – do chłodzenia ogniw reaktora…


Teraz Bobrowice. W Bobrowicach mieszka Marta „Czupak”. Ostatnio jak wybrałem się tą trasą to na Bobrowicach się skończyło bo Marta kosiła trawnik a że nie widzieliśmy się sporo czasu to trzeba było pogadać… Półtorej godziny później przemarznięty wróciłem do domu.
A tym czasem zabytkowy kościół.

…w Bobrowicach nie na asfaltu a jest… kostka brukowa – na zdjęciu poniżej „granica luksusu”. Od tej pory było już tylko równo. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to że wciąż jadę polską drogą klasy „Z” – no gorszej klasy to już chyba nie ma… A nie, jest: „Ż”.


Tutaj to wiadomo – znowu Bóbr, znowu z mostu, znowu super nienaganny widok.


Wszyscy fotografują drzewa jesienne to ja też chciałem tego doświadczyć.


A tu „puszcza kampinoska” między Kosierzem a Dąbiem. Piękna sprawa – bez komentarza… No może poza tym, że dobrze, że za rogiem był Żubr:)




I przyszedł czas na przerwę – musiałem się napoić, wziąć prysznic, umyć rower, zjeść lunch… Taaaa, oczywiście z braku czasu ograniczyłem się tylko do picia. Okolice Brzeźnicy – słońce coś zaczęło śnieżyć…


Unikalny drewniany most w Prądocinku – oczywiście przeprawa przez Bóbr w kierunku Dychowa. Ja się nie przeprawiałem bo w Dychowie zaraz za mostem jest taka wielka góra…


…więc dojechałem tylko do połowy mostu. Jak się okazuje pod mostem woda się przelewa i wygląda to mniej więcej tak: to jest to co widać z mojej lewej mańki:

Tutaj jest system kanałowo-przelewający z wlotem wodnym, transporterem wodnym i wylotem wodnym…

…i jak już się przeleje to robi się taki coś:

…rzut okiem na wierzchnią powlokę mostu…

…i do chaty.

Zakończenie
A oto co widać z mojego balkonu…DOBRZE WIDAĆ!



A tego wszystkiego doświadczyłem dzisiaj ja:


PS. V-max na dziś to 50,04 km/h... Ale nie oszukujmy się: góra była stroma i przełożenie najcięższe. Ową prędkość utrzymałem przez 0,875 sekundy. Przewiało mnie na maxa - ale warto było:)




  • DST 40.07km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 21.47km/h
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cel: pobujać się promem.

Środa, 10 października 2007 · dodano: 10.10.2007 | Komentarze 8

Cel na dziś:
pobujać się promem po Odrze.

Realizacja jest dość prosta: należy dojechać do miejsca, gdzie taki prom można spotkać. W moim przypadku było to Połęcko.
A po kolei wyglądało to tak: Krosno >> Stary Raduszec >> Strumienno >> Retno >> Sarbia >> Czarnowo >> Połęcko >> Maszewo >> Osiecznica >> Marcinowice >> Krosno.

A było to tak… Grzejąc przez Stary Raduszec zdecydowałem się ustrzelić Bóbr – to taka rzeka… prawie jak górska rzeka ale prawie robi… wiadomo co dalej.




…ktoś chciał mnie zatrzymać w Strumiennie ale się dałem… Rozkop wymyślili sobie…


NADEJSZLA WIEKOPOMNA CHWIŁA… czyli mam już „tysia” na liczniku – kiedyś już to przeżyłem ale potem była długa przerwa i teraz wszystko zaczyna się od początku. Poza tym to super sprawa – polecam.


A za Czarnowem wpadłem na super szutrówkę. Piękne widoki i droga nawet równa.

…jadę gdzieś tam do tego lasu w oddali…


Przerwa na siku a tu oto taki znak… Szlak niebieski… i flaszka - niestety w przeciwnym kierunku. Tak na marginesie to jest tak zimno już, że para się robi jak się sika… haha :)


No wreszcie. Dojechałem ale łajba jest po drugiej stronie – teoretycznie pływają do 18-tej. Ale czy mnie zabiorą?


A czemu mieli by nie zabrać?? Już po mnie płyną.

…w między czasie fotka to z lewej to z prawej – kurcze, piękna ta Odra.





Płynie się.


A to już po drugiej stronie. Ostatnie spojrzenie na rzekę. Słonko się chowa, samoloty odlatują więc i ja się zbieram.


…taki znak oznacza prom….


To że słońce zachodzi oznacza tylko jedno… że zaraz będzie ciemno. Tak gdzieś o 18.30 stajemy się niewidoczni. Pamiętajmy o światłach i RAŻĄCYCH KAMIZELKACH ANTYTIROWYCH.

Na pożegnanie zdjęcie wiatraka w Osiecznicy + gratis jakieś mozaiki na niebie.




Niedzielne śmiganie

Niedziela, 7 października 2007 · dodano: 07.10.2007 | Komentarze 0

Dziś jest Niedziela, siódmy dzień października…
…więc czemu by nie pojeździć na rowerku. Oczywiście biorąc pod uwagę wszelkie konsekwencje w postaci bólu kolan wybrałem się na przejażdżkę – nie krótką, nie długą… takie tam 50 km – prosto nad jeziorko w Gryżyńskim Parku Krajobrazowym.

Jadąc bardzo ale to bardzo asekuracyjnie przystawałem co jakiś czas, no np. by strzelić fotkę. Oto i kawał porządnej polskiej drogi…


Pauza nad jeziorem. Jak widać ludzi brak. Wygląda jak by już było po sezonie…


…i WuCet już niepotrzebny…


A poniżej w prawym dolnym rogu jest tabliczka, na której jest napisane, że widoczna Aleja Drzew to POMNIK PRZYRODY. Niezły ten pomnik.


A przez Grażynę płynie potok górski co się nazywa: GRYŻYŃSKI POTOK – prawda, że oryginalnie. Poniżej kilka ujęć z jednej, drugiej i trzeciej strony…






Kategorycznie jest już jesień. Bez dwóch zdań.


Kategoria Dalsze wypady


  • DST 11.78km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:46
  • VAVG 15.37km/h
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczornie

Środa, 3 października 2007 · dodano: 03.10.2007 | Komentarze 2

Jak widać za dużo nie pojeździłem, ale za to strzeliłem kilka fajnych fotek. Część z nich poniżej. Poza tym to zimno dość było i wieczór blisko wiec nie było co się rozpędzać> pojechałem wzdłuż brzegu Odry do Osiecznicy i wróciłem asfaltem.

Polna droga – zwykła, zwyczajna…


Ładny widok:


A to chyba kaczuchy odlatują do ciepłych krajów – szkoda, że nie zabrały ze sobą „kaczorów rządzących”…


A tu wieczorna toaleta kilku łabędzi:


Ostatni strzał na zachód i Odrę:




Po tygodniu

Poniedziałek, 1 października 2007 · dodano: 01.10.2007 | Komentarze 1

Tydzień przerwy po ostatniej wyprawie przerwany.
Niestety kolana z niezmiennym stanie więc staram się ich nie obciążać. Nowy rower też muszę się nauczyć na nowo ujeżdżać. Nowa pozycja, inny sposób prowadzenia.
Reasumując dziś podskoczyłem sobie do Bytnicy - spokojnie, bez nerwów, taki rehabilitacyjny spacer rowerowy.