Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Egonik z miasteczka Krosno Odrzańskie. Mam przejechane 24930.04 kilometrów w tym 1367.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Egonik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2008

Dystans całkowity:190.74 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:08:52
Średnia prędkość:21.51 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:63.58 km i 2h 57m
Więcej statystyk

CO ZA śREDNIA:):)!!!:):):)

Środa, 25 czerwca 2008 · dodano: 25.06.2008 | Komentarze 4

CO ZA śREDNIA:):)!!!:):):)

...przejechane kilometry szałowo nie wyglądają, ale za to przejachałem je w niezłym stylu. Mam na myśli oczywiście średnią, która to sugeruje że było niezłe ciśnięcie.

Pojechałem sobie do Bytnicy i z powrotem.

...a później musiałem zmienić koło w moim essim (dopisek redakcji: Ford Escort).
Też całkiem sprytnie mi poszło.

Ogólnie to zaliczam ten sezon do tzw. nieregularnych. Sezon nieregularny charakteryzuje się nieregularnymi jazdami... Bywa:)

Pozdrawiam wszystkich (...a co:))




Takie tam 35 kilometrów...

Niedziela, 8 czerwca 2008 · dodano: 08.06.2008 | Komentarze 0

Takie tam 35 kilometrów w upale i wietrze... Do Połęcka (przez Maszewo) i z powrotem. W planie miało być przez Połęcko ale jak okazało już na początku wsi, prom nie chodzi...
Nie to nie - wróciłem do chaty:)




Zgodnie z deklaracją:)

Niedziela, 1 czerwca 2008 · dodano: 01.06.2008 | Komentarze 5

Tak więc jak się zadeklarowałem wczoraj, dziś (z jednodniowym opóźnieniem) wrzucam relacje z wczorajszego wypadu za granicę…
Ludzie gadają, że podobno w Niemczech mają fajne ścieżki rowerowe – więc czemu by nie sprawdzić samemu. No i sprawdziłem.
Przygotowałem się jak należy: picie, jedzonko, mnóstwo nadziei, kask, okularki, bajeranckie ciuchy, itd. Trasa wyglądała mnie więcej tak:

Krosno >> Dychów >> Bobrowice >> Gozdno >> Górzyn >> Bielawy >> Lubsko >> Chełm Żarski >> Brody >> Jeziory Wysokie >> Marianka >> Zasieki >> GRANICA POLSKO-NIEMIECKA >> Sacrow >> Briesnig >> Groß Gastrose >> GRANICA NIEMIECKO – POLSKA >> Czarnowice >> Dzikowo >> Brzózka >> Krosno

Najpierw standardowo na Dychów, przez elektrownię wodną…


…krótka informacja o tym o co tu tak naprawdę chodzi w tej elektrowni i jej zbiorniku wyrównania dziennego…


Kręciło się nawet fajnie: słoneczko, wiaterek, niewiele aut (bo kto by się na taki upał pchał…). Zajechałem nawet nad jeziorko bo zwykle je mijam ot tak. Szzzzzzzzz i już mnie nie ma. Ale nie tym razem…

(pozwolę sobie zauważyć, że na tafli jeziora widać jedną łódź…)

Okazało się, że wycieczki przez Lubsko mi nie służą. Jak kiedyś, tak i tym razem moje kolana stwierdziły, że chyba mnie trochę poniosło i zaczęły sygnalizować, że lepiej będzie jak zawrócę… A ja co?? IGNORANT!!!

Oto i Lubsko i kościół i przerwa na pierwszy posiłek: ciasteczka Lu plus Powerrade plus od 3 do 4 wirów wody z bidonu.


…jeszcze pełen bak…


Posilony pognałem dalej. Z założenia miałem minąć Brody lekko z boku ale coś mnie podkusiło by jednak tam zajrzeć. Chyba ta brama mnie podkusiła… de facto z 1753 roku… Jednym słowem kawał starej bramy…


A za bramą a dokładniej za bramą i zakrętem moim oczom ukazał się ten oto widok…




…nic nie pisałem między zdjęciami bo mnie też to lekko zamurowało. Jest tam też hotel, niestety nie wiem jak się nazywa bo to nieistotne. Ważne, że jest niezły klimat i zapewne straszy jak to w takich pałacach bywa.


Gdzie jest rower??


Nie ma co się gapić na ruiny – szkoda czasu a do domu jeszcze ho ho…

Miałem już się rozpędzić a tu znowu coś co przykuło obiektyw…

…jest to wieża pożarnicza. Myślicie, że nie chciałem wejść; chciałem, ale jak to bywa w moim przypadku, gdy chcę coś zwiedzać… Nieczynne!...do 8-go czerwca…

W ramach rekompensaty zwiedziłem to:

…są tam dwa przepiękne, niebieskie TOI TOI’e. UWAGA! Gdy temperatura za dworze przekracza 15 stopni do TOI TOI’a N I E W C H O D Z I M Y !!!!!!!!

Odświeżony aromatycznie pognałem najdłuższą ścieżką rowerową w mojej karierze. Zaczęło się tak (kilka km przez Zasiekami):


Po drodze śmignęli mi niemieccy turyści rowerowi i po jakimś tam czasie przedarłem się przez most na rzece Nysa Łużycka


…oraz przez granicę administracyjną…


Zdjęcie ilustrujące fakt, że po niemieckiej stronie też wiało


A tutaj skończyła się ścieżka rowerowa (ale tylko pozornie bo ta właściwa zaraz za mostem wskakuje na wał nad rzeką i ciągnie się aż do Guben – czadowo normalnie…)


A tutaj koleś podlewa pomnik (bez komentarza)


W tym oto zacisznym miejscu nadszedł czas na drugą przerwę prowiantacyjną: chleb z dżemem, popity wodą i Powerrade. Co się jeszcze kazało jestem bez sensu opalony (np. uda do połowy). Jak to na rowerze zresztą bywa…


A tam jest Polska…


A poniżej taka tam okoliczność przyrodniczo – naturalna


I jeszcze ku mojej radości, mym oczom ukazał się jastrząb. Ten to ma luz – KEINE GRENZEN.

…WYRAŹNY CO NIE??

Gdyby ktoś miał wątpliwości, że ta ścieżka jest taka długa, poniższa fota prezentuje co i jak. Tak na marginesie to świetna sprawa, tak oznaczone ścieżki.

…jaram się bo u mnie w okolicy tego nie ma. W polskiej okolicy…

A tak wyglądają niemieccy turyści rowerowi uciekający przez polskim turystą rowerowym na niemieckim rowerze składanym w Polsce z części niewiadomego pochodzenia …


Coś tam w tle a na pierwszym planie rower… To coś tam, jak się chwilę później okazało, to mini elektrownia wodna.


Tak wygląda zielona granica. Zniszczony most… Jak by Polska była czymś złym i nie fajnym. A nawet nasze psy szczekają tak samo jak niemieckie.


Wreszcie ze łzami w oczach przekroczyłem granicę – takie wzruszenie, taka radość. Wreszcie WSCHÓD!!!


Po drodze zajechałem do Czarnowic (kiedyś tu pracowałem w jednej z firm…) do mojej Gabrysi, która ze swoimi dziećmi (nie mylić z naszymi…hihi) łowiła sobie ryby. Taka była teoria. Prawda jest taka że dzieci łowiły a Gabi nie… Ale miejscówka całkiem przyjemna:



A teraz UWAGA!!!!
Przystojniak E-gonik w pełnej okazałości. Na prawo mój rower, a dalej na prawo nasza „meggi” (z klimą…). Zdjęcie dzięki uprzejmości Gabi.


No i droga powrotna. Nawierzchnia szykowana jest na Euro 2012. Nie zmienia to faktu, że będzie jeszcze naprawiana z 28 razy…

I ostatni rzut oka na zachodzące słońce…


…i koniec.

Reasumując, to co przeleciało:
- ponad 130 km,
- 2 paczki małych ciasteczek Lu,
- 4 x 500 ml Powerrade (różne smaki),
- 2,5 litra wody mineralnej (też różne smaki…),
- 3 kanapki z dżemem.

Polecam!!!


Kategoria Powyźej 100 km