Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Egonik z miasteczka Krosno Odrzańskie. Mam przejechane 24930.04 kilometrów w tym 1367.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Egonik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:397.45 km (w terenie 7.00 km; 1.76%)
Czas w ruchu:23:17
Średnia prędkość:16.90 km/h
Maksymalna prędkość:55.48 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:49.68 km i 3h 19m
Więcej statystyk
  • DST 11.02km
  • Czas 00:34
  • VAVG 19.45km/h
  • VMAX 36.06km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tuż przed Świętem Rowerów 2011

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 06.05.2011 | Komentarze 0

Po wypadzie na Bornholm rower był trochę rozchwiany i wymagał konserwacji po m.in hulankach na plaży.
Usunąłem trochę luzów i posmarowałem co trzeba by rower mógł korzystnie wypaść na Święcie Rowerów wśród innych maszyn - również tych przyjezdnych spoza miasta.




  • DST 44.18km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 12.62km/h
  • VMAX 55.48km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

BORNHOLM - PART THREE

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 6

>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 3, ŚRODA <<<<



To już ostatni dzień aktywnego zwiedzania wyspy. Aktywnego czyli na rowerze.
Można zwiedzać jak inni np. z perspektywy niebieskiego busa ale to nie to samo. To nie ten sam wymiar emocji.

Wstałem najwcześniej bo, jak zwykle, zmarzłem – w namiocie 4 stopnie. Wędkarze zaprawieni na nockach nawet nie zadrżeli z zimna. Ale nie wracajmy do tego, nocka na wyspie to tylko chwilowa przerwa przed kolejnym dniem karmienia się widokami.

Poranek, jak zwykle nie zawiódł.

Środowy poranek © egonik


Na dowód, że nocki nie były za ciepłe, poniżej zdjęcie trawnika przez naszą posesją – czy to może jest szron?
Pobielona trawa © egonik


Tutaj natomiast nocki przesypiał nasz przyjaciel Profesor – samotny jeździec rowerowy.
Samotna osada © egonik


Obóz jeszcze w nocnych pieleszach. Wszyscy wędkujący śpią – no ale im to było ciepło…
Chłopaki jeszcze śpią © egonik


Muszę przyznać, że mogliśmy czuć się naprawdę bezpieczni. Całe nasze obozowisko chronione było przez Dźwiękowy System Odstraszający The Animal Snoring Protection System. Jego niezawodne działanie prezentuje poniższy film.

W tle słychać zwierzęta ale żadne nie miało prawa podejść na odległość mniejszą niż 100 m.
Jeśli ktoś jest zainteresowany zakupem D.S.O.T.A.S.P.S. to zapraszam do kontaktu.

W tym miejscu czas na mały „tutorial” dotyczący naszego obozowiska.
Jak już wiadomo osiedliliśmy się w NEXO FAMILIECAMPING (www.nexocamp.dk). Pobyt kosztował nas po 66 koron na głowę za jeden dzień pobytu (bez dodatkowych kosztów osiedleńczych takich jak opłata za namiot czy samochód – oczywiście w sezonie za to kasują).
NEXO FAMILIECAMPING - recepcja © egonik


Najważniejszym miejscem były oczywiście sanitariaty wszelkie. Wejście zabezpieczone czytnikiem kart.
NEXO FAMILIECAMPING - miejsce pozyskiwania czystości itd. © egonik


A w środku raj!
Płytki, higiena, kultura i gorąca woda w umywalkach za free. Inaczej było z prysznicami. Należało wykupić abonament w prepaidzie:
2,5 minuty gorącej wody z prysznica za jedyne 3 korony.
Następnie, każde 2,5 minuty odpalało się z czytnika w kabinie – oczywiście automat informował piknięciem, że minuty już się kończą i wówczas można było odpalić kolejne minuty na extra płukanie. Normalnie mechanizacja na poziomie XXIII wieku.
NEXO FAMILIECAMPING - umywalkownia © egonik

NEXO FAMILIECAMPING - prysznicownia © egonik


Była też sauna ale nie korzystaliśmy.
NEXO FAMILIECAMPING - sauna © egonik


Świetlica.
Miejsce porannych śniadań i wieczornych kolacji. Bogato wyposażona w zlewy, kuchenki, lodówkę, mikrofalę, telewizor z duńskimi kanałami (ale filmy wieczorne były w oryginale z duńskimi napisami – bo taką tam mają telewizję).
…no i picia i konsumpcji rybek oczywiście.
NEXO FAMILIECAMPING - RADOSNA ŚWIETLICA © egonik


Reasumując: miejscówka po prostu fantastyczna.

To tyle z teorii noclegowej. Czas ruszyć w trasę.
Napomknę tylko, że rower pozostawiałem w nocy niespięty. Zero stresu. Nie to co u nas, gdzie nawet pod domem rower szczelnie przypina się do drzewa czy innej konstrukcji…
Nocami trochę się moczył:)
Krople na siodle © egonik


Pomysł na wycieczkę podsunęła mi nasza sąsiadka. Pani, która postanowiła osiedlić się na Bornholmie i już dwa tygodnie mieszkała na tym polu w kampingu poszukując mieszkania dla siebie na wyspie. Jak się okazało, miała na razie tylko jedno wyjście: wynajem bo bez posiadania stałej pracy na wyspie nikt jej nie sprzeda hacjendy. Sympatyczna babka, po wypadku samochodowych (ale już poskładana), buddystka. W ramach kontaktów polsko – duńskich sprezentowałem jej BLOK LUBUSKI. A co, niech się dziewczę uczy co dobre w życiu.

Pojechałem do lasu…
Do największego kompleksu leśnego na wyspie.
Najpierw z NEXO trasą nr 10 a potem 22, która prowadziła przez środek lasu. Oczywiście nie było to za bardzo interesujące więc wgramoliłem się z rowerkiem na żółty szlak pieszy. Gdzie „pieszy” do słowo klucz.
Zanim wjechałem między drzewa rzuciłem okiem za siebie.
Warto się czasem odwrócić i zobaczyć co ma się za plecami © egonik


A może choinkę dla odmiany?
MERRY CHRISTMAS © egonik


A więc las – PARADISBAKKERNE.
Jestem tu gdzie to czerwone kółko.
Halo! Jestem tu:) © egonik

Przedlesie informacyjne © egonik


Jak już wspomniałem była to ścieżka piesza a więc: głazy, kamienie, nierówności, wyłomy, kładki, szuwary, stroma wspinaczka lub zejścia, czasami dość niebezpiecznie, ale czy ja narzekam. NEVER! Magiczne miejsce:)
PARADISBAKKERNE 1 © egonik

PARADISBAKKERNE 2 © egonik

PARADISBAKKERNE 3 © egonik


Nie posiadałem szczegółowej mapy ścieżek więc bardzo pomocne były te mapki stacjonarne z czerwonymi kółkami. Bo ogólnie w życiu to fajnie jest wiedzieć gdzie się jest…
A teraz jestem tutaj... © egonik


Dalej przed siebie. Fakt, przez większość trasy (całość to ok. 6 km) rower albo pchałem albo ciągnąłem albo wnosiłem. Na szczęście czasami trafiał się kawałek prostej ścieżki lub fajnego zjazdu. Zaznaczam, że mój nie-górski rower budził zainteresowanie na trasie. Głownie dlatego, że w ogóle tam był.
Dzielna maszyna.
PARADISBAKKERNE 4 © egonik

PARADISBAKKERNE 5 © egonik

PARADISBAKKERNE 6 © egonik

PARADISBAKKERNE 7 © egonik

PARADISBAKKERNE 8 © egonik

PARADISBAKKERNE 9 © egonik


Wreszcie dotarłem w najwyższe miejsce tego kompleksu leśnego. Kamienista polana – czyli najmniej czytelnie oznaczony fragment ścieżki na całej trasie spaceru rowerowego. Dzięki pomocy duńskiej dziewczyny wychowanej na tych terenach oraz jej niemieckiego kolegi odnalazłem się w tej rzeczywistość – normalnie oddali mi swoją mapę (…to nic, że po niemiecku, ważne że oddali).
PARADISBAKKERNE 10 © egonik

PARADISBAKKERNE 11 © egonik

PARADISBAKKERNE 12 © egonik


O! Jest i mapka stacjonarna. Okazuje się, że jest jeden, specjalnie oznaczony, najwyższy punkt na tej polance i nazywa się MIDTERPLIT.
A teraz jestem tutaj: MIDTERPLIT © egonik


Poszedłem/pojechałem więc w to miejsce. Strome podejście – niepierwsze tego dnia.
MIDTERPLIT 1 © egonik


Czułem się tak, jakbym wdrapał się na Mount Everest i to jeszcze z rowerem:)
MIDTERPLIT 2 - wyżej już się nie dało © egonik


Od tej pory było już z górki…
PARADISBAKKERNE 13 © egonik

PARADISBAKKERNE 14 © egonik


Zdjęcie z jeziorem za plecami– miejsce to nazywa się GRYDESO.
PARADISBAKKERNE - GRYDESO © egonik


A teraz czas na dwa smaczki tego spaceru.
Po pierwsze, wielki głaz ROKKESTEN, który został podrzucony tu przez lodowiec. Co za atrakcja… A ludzi pełno. Informuję, że nie wiem kim jest ta postać w niebieskim – raczej to czyjeś dziecko.
PARADISBAKKERNE - ROKKESTEN © egonik


Po drugie, najstarsze schronisko na wyspie. Aktualnie było w remoncie ale znalazłem nienaruszoną ścianę by przepięknie oddać klimat miejsca:)
Schronisko w PARADISBAKKERNE © egonik


Potem to już miałem tylko kilka stromych zjazdów i droga znów zaczęła wyglądać sensownie. Tu strumyczek, tam kwiatuszek czyli Bornholm pełną gębą.
PARADISBAKKERNE 15 © egonik

PARADISBAKKERNE 16 © egonik


I wreszcie mym oczom ukazał się las… Jaki tam las, reszcie płaskość! Płaskość widzę!
W tle nasze NEXO.
A w oddali NEXO © egonik


W związku z tym, że na ten dzień do objeżdżenia zaplanowałem okolice NEXO wskoczyłem jeszcze do miejscowości: BALKA, SNOGEBAEK (które w dniu poprzednim ominąłem – bo tak prowadziła trasa, trochę z boku) oraz do DUEODDE na loda (to tam gdzie te fajne plaże są). A po drodze napotkałem co następuje:
- kot duński – sztuk raz;
Kot podwórkowy "dachowiec bornholski" © egonik


- plaża w SNOGEBAEK;
SNOGEBAEK - plaża © egonik


- chyba kaczka duńska – sztuk raz;
Kaczka po bornholmsku © egonik


- łabędź duński – sztuk raz;
Łabędź po bornholmsku © egonik


- toaleta przyplażowa w SNOGEBAEK – a tak a propos: kibelki publiczne pełna kulturka, czysto, schludnie i za free, a w środku wszystko co niezbędne…
Toaleta po bornholmsku © egonik


- koń duński (chyba jakiś rockers bo takie długie baty miał) – sztuk raz.
Koń po bornholmsku © egonik


Potem była droga na skróty przez las, wreszcie wyjazd na wydmę i rzut roweru na plażę by z tej wydmy zleźć. A później to już tylko plażowanie…


Tym sposobem docieram do DUEODDE.
Ostatni raz na plaży w DUEODDE © egonik

Ech... co to był za lód... © egonik


Po konsumpcji powrót do NEXO a po drodze małe wyprzedzanko i mijanki na profesjonalnej, dwukierunkowej trasie rowerowej.


Jeszcze tylko port w NEXO. To tutaj w sezonie letnim wpływają okręty z polskimi emigrantami z Kołobrzegu.
NEXO - port © egonik


Oto co można wyrwać z wody na trollingu.
Lodówka nie ogarnia, a wy??? © egonik

...by chociaż potrzymać... © egonik

Pan, który trzyma rybę oczywiście jej nie złowił ale poprosił o możliwość zapozowania z nią i po wielu prośbach ostatecznie mu się udało – Polak.

Wróciłem do obozu.
Czas na smutne fakty. Chłopaki zjeździli kawał wyspy i dupa. Bezrybie totalne.
Nawet próby podbudowania, że wyjazd i tak fajny niestety nie dawały rezultatu. Nadszedł czas na desperacki krok: FART FRAJERA (frajer, zwykle nie wędkarz, idzie porzucać i zwykle mu wychodzi i coś wyciąga z wody). Nie mam pewności czy tak do końca się to nazywa ale frajer na pewno się tam przewija.
…nie dałem się namówić więc poszli sami.

Uwaga! Będzie drastyczne.
Jest i ryba!YEEEEEAAAAAA!!!!! Czyli żegnamy się tak, jak się przywitaliśmy: smaczną rybką na kolację.
Head-off fish © egonik


A gdy zebraliśmy się w końcu by przenieść się na festyn rybny do świetlicy z oddali usłyszeliśmy znajomy głos ZIOMKA: „Zaczekajcie!”. On jako jedyny nie odpuścił i walczył do końca a oto efekt:
Ziomek i jego fish'a © egonik


Kilka sekund dla fotoreporterów.
Paparazzzzziiiiii:) © egonik


No i konsumpcja czyli wieczorna (ostatnia już…) nasiadówka w Świetlicy.
Lovelas i jego pulpety © egonik

The Animal GodFather © egonik

Chłopaki przy garach © egonik

NAWET WĘDZONE MOŻNA TU WYHACZYĆ - GRUBY ZWIERZ I JEGO FISZ © egonik



Na koniec zdjęcie rodzinne. Wszyscy wyglądają zdecydowanie bez sensu.
Dość niewyraźna załoga:) © egonik





>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 4 (czyli de facto „zerowy” bo nie rowerowy), CZWARTEK <<<<




Szerokiej drogi już czas… lalaalalalla…
Wracamy do domu. Prom mieliśmy chwilę po 7 rano więc pobudka około 5 by się ogarnąć z namiotami, spakować i dotrzeć na łajbę w miarę wcześnie by mieć dobre miejsca do leżakowania. Przypominam, że prom płynie 3,5 godziny.

Słoneczko pięknie nas przywitało.
Czwartkowy poranek w Nexo © egonik

Słońce na wyciągnięcie ręki © egonik


Kolejka do fotografowania jak zwykle dość długa – no bo kto nie chciałby zachować takiego widoku na karcie pamięci swojego aparatu.
Paparazzzzzziiiii znów w akcji:) © egonik


Ostatni kadr na stałym, wyspiarskim lądzie – port w RONNE. Mam nadzieję, że już nie muszę nikogo przedstawiać.
Tuż przed wypłynięciem © egonik


Zanim prom wypłynął trzeba było jeszcze sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu.
Myślisz, że nie zatonie? Nie wiem... © egonik

A więc, czy na swoim miejscu są łodzie i inne szalupy ratunkowe…
Łodź ratunkowa © egonik

Szalupencja © egonik

…sprawdzone, są.

Oraz czy wiadomo jak sprawnie owinąć się kamizelką ratunkową w razie w.
Kamizelkowa instrukcja © egonik

…wiadomo.

No to w drogę. Panie szofer gazu, panie szofer gazu. Ale poszedł bokiem…
Odpływanko... aż bulgocze... © egonik


RONNE z pokładu promu.
Ronne z promu 1 © egonik

Ronne z promu 2 © egonik

Ronne z promu 3 © egonik


Ciekawe czy ten wędkarz oczekiwał pomocy. Bo scena jak z Hitchcocka… PTAKI!!!
Rozdziobią nas kruki i wrony... lub/i mewy © egonik


Żegnamy się z wyspą i jej mieszkańcami.
Okręt eskortujący © egonik

PA PA Bornholmie... I'll be back... © egonik


Ale zasuwa. Kawał rzeczny przeniosę w warunki morskie: czy wiecie dlaczego w morzu jest woda? Żeby się kurzyło jak statki hamują:)
Super prędkość © egonik


No i Niemcy. Wypoczęci i wyspani i najedzeni ruszamy w powrotną drogę naszą niebieską strzałą wypchaną po dach.
Stały ląd niemiecki © egonik


Zaznaczam, że droga mijała dość sprawnie ale nie obyło się bez przygód…
Najpierw na ok. 40 km przed granicą pojawił się STAU i nie zapowiadało się by miał tego dnia skończyć. Nasze szczęście w nieszczęściu było takie, że natrafiliśmy na korek zaraz przy zjeździe z autostrady. Czym prędzej znaleźliśmy objazd lokalnymi, wolniejszymi drogami ale przynajmniej trochę pozwiedzaliśmy.
Wszystko było fajnie aż do momentu…
Co niesie Ziomek???? © egonik

…gdy otworzyły się drzwi i na zakręcie wypadło nam trochę gratów (dokładnie to spodnie GRUBEGO ZWIERZA). A najlepsze w tym wszystkim było to, że gdyby nie było trąbnięcia ze strony jakiegoś dobrego Niemca to byśmy nawet się nie zorientowali, że otworzyły się tylne drzwi a aucie… A wszyscy byli trzeźwi:)

I to by było na tyle. Czas na podsumowanie i podziękowania.

Podsumowanie:
Fantastyczna przygoda, fantastyczna ekipa, fantastycznie spędzony czas. POLECAM tę wyspę.

Podziękowania (nie chronologicznie, nie alfabetycznie – po prostu z serca):
- wędkarzom – za wspólny, fantastyczny wyjazd ;
- wujkowi Waldkowi – za namiot (a Grzesiowi za chęć pożyczenia namiotu);
- Dyrektorowi ds. Marketingu Hardex S.A. – za sakwę;
- małżonce mej – za wyrozumiałość;
- mamie – za pulpety, gulasz i zrazy, PYCHOTKA;
- rodzinie całościowo – za wsparcie;
- Biedronce – za to, że jest tak blisko i że towarzyszyła nam w podróży oraz przy śniadaniach i kolacjach;
- dobrym ludziom z wyspy – za dobre rady i pomoc.

PS. Jeśli coś pomieszałem, nazwy, miejsca, ludzi… Jeśli pojawiły się literówki, błędy, itp. …to trudno:)




  • DST 92.81km
  • Czas 05:42
  • VAVG 16.28km/h
  • VMAX 43.67km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

BORNHOLM - PART TWO

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 0

>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 2, WTOREK <<<<



Zacznę od tego, że jak wyszedłem z namiotu o poranku by przejść się nad brzeg morza, okazało się, że nogi zostały w środku… Słyszałem tylko spod tropiku mego namiotu, chyba jedna do drugiej: „niech dzisiaj sam sobie pedałuje…”

Faktem jest, że poprzedni dzień był wietrzny, pagórzasty, spontaniczny, stąd lekkie zmęczenie ale nowy dzień to nowe siły, nadzieje…

No właśnie, „nadzieje”.
Chłopaki od wędek również je mieli. Pełni optymizmu pognali gdzieś na łowienie. Gdzieś to okolice RONNE. Umówiliśmy się wstępnie na spotkanie, ew. wspólne jedzonko. Chociaż ja już z założenia wiedziałem, że nic z tego nie będzie (z jedzenia, nie ze spotkania) bo postanowiłem odwiedzić w RONNE McDonalds’a by zjeść tradycyjnego duńskiego McChickena:)

Zaplanowałem przejazd południowym wybrzeżem by domknąć obwód wyspy-zgodnie z pierwotną wersją. Południe to plaże, wydmy i trochę kamoli.
Ale widoki zamurowują, aż wentyle w dentkach puszczają.

Jechałem trasą rowerową nr 10: NEXO >> RONNE. Powrót jak w dniu poprzednim, trasa rowerowa nr 21: RONNE >> NEXO.
Do przejechania miałem mniej kilometrów, więc nie zerwałem się do wyjazdu bladym świtem tylko ok. 11-tej. Co za komfort psychiczny.

Jak to mówią: „komu w drogę, temu wrotki…”.

Trasa rowerowa nr 10, w kierunku południowym, zapoczątkowana w NEXO prowadzi wstępnie przez takie wsie jak BALKA, SNOGEBAEK, gdzie nie ma nic ciekawego, oprócz siedlisk jakiś wyjątkowych ptaków… Napiszę tak: kto co lubi.
Ja nawet nie zwolniłem by czym prędzej dotrzeć na plażę w DUEODDE.

Plaża w Dueodde © egonik


Czy ten widok nie motywuje do tego by zamoczyć choć na chwilę stopy w lodowatej wodzie???
Mnie zmotywował…
Moje stopy w bornholmskim Bałtyku © egonik

…ech, co to był za chłód.

Oczywiście plaża to nie tylko piasek i morze, to również piaszczyste wydmy porośnięte włosiem.
Włochate wydmy © egonik


Gdy odwrócimy się tyłem do morza, ujrzymy wówczas widok jak poniżej. Po lewo latarnia morska, po prawo ścieżka drewniana by na plaże dojść w pokoju i na dodatek suchą nogą by po drodze są „lekkie” moczary. Można, pytam się można? Oni mogli i pomogli turystom:)
Gdy do morza odwrócisz się tyłem... © egonik


A gdy już się napatrzymy i ponownie zwrócimy swoją twarz w kierunku fal ujrzymy… MNIE:)
Egonik na plaży w Dueodde © egonik

W tym miejscu pragnę podziękować Pani z dzieckiem co wykonała to przepiękne zdjęcie. By zrozumiała napiszę tak: THANK YOU!

Żegnając się z tą miejscówką walnąłem moje ulubione zdjęcie tego wyjazdu. Mógłbym pisać wiele o jego głębi, kolorach, fantastycznym krajobrazie… ale po co? To po prostu mój rower w piachu z latarnią w tle. Po prostu jedwabista Focia.
Zdjęcie ulubione zrobione w Dueodde © egonik


Po drodze latarnia morska z bliska.
Latarnia w Dueodde © egonik


A obok niej taki oto budynek, dość wiekowy zaznaczam. Wygląda jak wieża kontroli lotów… Ale kto buduje wieżę kontroli lotów na plaży. Ech, ci Duńczycy.
Gdzieś ,mniej więcej w tym miejscu, minęła mnie ta babka co zfociła mnie na plaży. Kurcze, raptem jedno zdjęcie a już jakieś „Haj, Helloł” i uśmiechy. Otwarci ci ludzie, że hej.
Ciekawy budynek © egonik


A to co poniżej to jak mi się zdaje jakaś stara latarnia „bez góry” oraz po prawej wysokie coś widoczne już z daleka. Nie wiem, nie znam się… ale ma zdjęciu wygląda dość.
Stara latarnia morska © egonik


A TY jak urozmaicasz swojemu dziecku czas wolny? Może zaproponujesz mu golfa.
Po co iśc do szkoły jak można pograć w golfa © egonik

Fajne takie wagary. Taki to pewnie nigdy nie sięgnie po dopalacze… ani nie zapali fajki za salą gimnastyczną…

Czas na chwilę z oznakowaniem pionowym dostępnym na wyspie, które wygląda tak:
Ścieżka rowerowa dwukierunkowa © egonik


…oraz tak:
Znaki drogowe zwykłe © egonik


Z wędkarzami wstępnie umówiłem się w okolicy miejscowości ARNAGER (okolice lotniska w RONNE). I to dopiero była bajka. Miejscowość dość mała ale jaki klimat… Zresztą co się będę rozpisywał to po prostu trzeba zobaczyć.

…i ten port wysunięty w morze i te bajkowe domki przy morzu i ta czysta woda… MASAKRA:)
Okolice wybrzeżne Arnager z lewej © egonik

Okolice wybrzeżne Arnager z prawej © egonik


…i przechodzimy do meritum. ARNAGER w całej swej okazałości. Te kolory, klimat… nie no, tego nie da się opisać (a próbuję już drugi raz, więc wiem…). Oglądać proszę!
Arnager - pomost do portu © egonik

Widok na port © egonik

Widok na mnie © egonik

Arnager z perspektywy portu © egonik

Arnager - z perspektywy portu 1 © egonik

Wcale nie jest głęboko © egonik

Gdzieś stamtąd przyjechałem © egonik

Kamienie portowe © egonik

A jak port to muszą być i łodzie © egonik


I prawie zapomniałbym o najważniejszym…
Wilk morski w akcji © egonik


Mniej więcej, chwilę później zdzwoniłem się z wędkarzami by ustalić dokładne miejsce spotkania oraz wykonałem telefon do małżonki by przekazać, że żyję i takie tam… A ona: a jak jest? ciepło? plus masa innych pytań… a zaznaczam, że minuta rozmowy to „jedyne”: 1,84 PLN. Ale co tam…

Spotkanie.
Dotarłem chwilę przed TEAM ZACHÓD.
Wybrzeże z góry © egonik

Lotnisko w Ronne i lądujący samolot © egonik


Chłopaki wracają a jak widać miny mają nie tęgie. Okazało się, że ryb jak na lekarstwo.
TEAM ZACHÓD - powrót z akcji © egonik


Jak się nie ma co się lubi to się je konserwy, pulpety, gołąbki i inne nierybne przetwory. Chwila odpoczynku i zmiana strategii oraz miejsca połowów.
TEAM ZACHÓD - LUNCH © egonik


Muszę przyznać, że miejsce do wędkowania wybrali całkiem niezłe.
Zejście - tylko dla zawodowców © egonik

Typowe kamieniste wybrzeże © egonik

Typowe kamieniste wybrzeże 1 © egonik

Samotny głaz © egonik


No to w drogę bo czasu coraz mniej.
Po prawej lotnisko, po lewej skarpa a środkiem ja pojadę © egonik


PONIŻEJ ZAGADKA – KONKURS!
Znajdź wędkarzy w 10 sekund © egonik

Kto znalazł może czytać dalej. A kto nie znalazł niech szuka bo kto szuka ten czyta dalej:)

Chwila dla fotoreporterów-GWIAZDA NA WYBIEGU.
Samotny rumak © egonik


Jakoś nie miałem pewności czy ta ścieżka była dla rowerów a poza tym już ją morze dość skutecznie wyeksploatowało – poniżej miejsce gdzie można było sobie strzelić samobója.
Ścieżka z wadą © egonik


No i słusznie, że nie miałem pewności. To jest drastyczne ograniczanie swobód rowerzystów w tym duńskim kraju. A wędkarz co to innego, kulturalny, maszeruje sobie zgodnie z prawem – nuda.
To jest po porstu... Zakaz srakaz! © egonik


Kolejny dowód na to, że lotnisko to nie tylko kawał zbędnej ziemi ogrodzonej płotem.
Jaka wyspa takie samoloty... © egonik


Jeszcze tylko jedna przeprawa i wreszcie RONNE i wreszcie wymarzony od kilku dni McChicken.
Gdzie strumyk płynie z wolna... © egonik


No i się zaczęło wielkie poszukiwanie Mc’a.
Najpierw uderzyłem do centrum bo wiadomo, że centrum to dość oczywista lokalizacja dla tak fantastycznej restauracji.
Centrum Ronne © egonik


No i lipa. Zacząłem wiec eksplorować pomniejsze uliczki z dla od centrum.
Klimatyczne uliczki w Ronne © egonik


Lipa do kwadratu. Może w porcie…
Port w Ronne © egonik


Niestety. Postawiłem więc wejść trochę wyżej i z góry wypatrzeć tej mojej restauracyjnej wyspy. Wejść się oczywiście nie dało. Same kłody pod nogi.
Latarnia morska w Ronne © egonik


Dobra, była już niezła desperacja i huśtawka nastrojów. A jak trwoga to do…
Kościół w Ronne © egonik


Ostatecznie skorzystałem więc z ludowej rady: „koniec języka za przewodnika” (UWAGA! Nie należy tego rozumieć w inny sposób jak tylko jako zwrócenie się zapytaniem do, w tym wypadku, miejscowej o drogę do restauracji…) i zapytałem przemiłą starszą panią:

- Hi! I am looking for McDonalds restaurants.

I wiecie co odpowiedziała?

- THERE IS NO MCDONALD’S ANYMORE… że bankructwo, że sezonowość, starała się tłumaczyć ale słyszałem ją jak przez mgłę bo w głowie miałem tylko, że „there is no McDonalds anymore…”

SZOK! NIEDOWIERZANIE! Na świecie są miejsca gdzie nie ma Mc’a. MACABRA!

…zjadłem wiec dwa ostatnie batony, popiłem koleczką z Biedronki i wróciłem do bazy.

PS. Tego dnia na kolację również nie było ryb.




  • DST 112.13km
  • Czas 07:11
  • VAVG 15.61km/h
  • VMAX 40.03km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

BORNHOLM - PART ONE

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · dodano: 25.04.2011 | Komentarze 5

NA POCZĄTKU NAPISZĘ, ŻE SPEŁNIŁO SIĘ MOJE MARZENIE:)

Nie był to zwykły, tradycyjny wyjazd rowerowy.
Co więcej, nawet nie miałem jechać… Na szczęście znalazło się miejsce. Szybka decyzja, poprzedzona głęboką analizą finansową oraz konsultacją telefoniczną typu mąż-żona, i szykowanko.

Najważniejszy komunikat z mojej strony w czasie przygotowań to: BEZ ROWERU NIE JADĘ!

…bo była wątpliwość czy mój bike się zmieści…

…zmieścił się, a nawet było jeszcze sporo luzu:)

Na pięć dni stałem się członkiem spinningowej grupy wędkarskiej TEAM ZACHÓD. Muszę wspomnieć, że my rowerzyści czasem z wędkarzami mamy coś wspólnego… np. osprzęt Shimano:)

Mimo, że mieliśmy zupełnie inny cel wyprawy myślę sobie, że stanowiliśmy dość udaną, zgraną grupę – nikt nikogo nie zabił i nawet było o czym pogadać a co więcej śmieszyły nas te same rzeczy…
Ci wędkarze nie są tacy źli.

ATTENTION! Zanim porwie mnie wir opowiadania i zdjęciowania z góry zaznaczam, że moja wiedza wędkarska jest jeszcze dość uboga, mimo pięciodniowego intensywnego kursu, dlatego też wybaczcie wszelkie pomyłki w nazewnictwie czy też inne.

Całość podzieliłem na pięć dni:
- 2 dni „zerowe” czyli dojazd i powrót – zerowe bo nie było jazdy więc podpinam je do dni rowerowych;
- 3 dni „rowerowe” czyli rowerowe…

…a wszystko zamknę w 3 PART’ach.

NO TO LECIMY!



>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 0 <<<<



O 3 nad ranem zajechała pod mój blok kolumbryna, która już z zewnątrz udowadniała, że jest w stanie przewieźć niejeden rower, niejedną wędkę, niejeden namiot, wędkarza czy rowerzystę.

Pełny skład ekipy poniżej:

Team ZACHÓD i JA © egonik

…od lewej:
LOWELAS
GRUBY ZWIERZ
ZIOMEK
THE ANIMAL
EGONIK

Autem pojechaliśmy do portu Sassnitz (Niemcy) skąd wypływał prom do Ronne na Bornholmie. Czas dotarcia do niemieckiego portu to ok. 2 L wina, trochę kanapek, itp., natomiast prom na wyspę płynie 3,5 godziny.
Jeszcze w Sassnitz pogoda się pogorszyła, zrobiło się zimno i niepewnie co do tego, co nas zastanie po drugiej stronie…
W oczekiwaniu na prom:
FERRARI 479... © egonik

...do WC'etu i barykaduj... © egonik


Chwilę to trwało ale w końcu wjeżdżamy i zajmujemy miejsca na pięterku.
Ładujemy się na prom (widok zza szyby) © egonik


Trzeba się było trochę nabiegać ale w końcu znaleźliśmy miejsca dla całej grupy – co by razem spędzić te trudne chwile. Ten oto kolega nie miał tego szczęścia:
Samotny wilk morski © egonik


Już płyniemy a pogoda nie odpuszcza… Ponuro, mgliście, sennie.
Wyjście z portu Sassnitz © egonik


…trzy i pół godziny później…

SZOK! Słonko! Kamień z serca:)
Czym prędzej pojechaliśmy na tanie pole namiotowe (jest ich pięć), które w okresie letnim zebrało pozytywne recenzje…
…ale to było w okresie letnim. My się tam wbiliśmy w drugiej połowie Kwietnia czyli: w dzień +14 a w nocy +4…

Dotarliśmy, wyszedł autochton i oferuje…
- kawał pola,
- brak prysznica,
- brak ciepłej wody,
- bieżąca woda w odległości 500 m od pola – zimna,
- toaleta spłukiwana wiadrem… - już na tym etapie obmyśliliśmy, że ten który korzysta zapewnia wodę następnemu…

SZOK po raz DRUGI! Ale kaszana… i impreza całkiem zdechła! Morale grupy na poziomie ziemi.

Właściciel (widząc, że nie jesteśmy zachwyceni…) zaproponował byśmy podskoczyli do AAKIRKEBY bo tam może być „normalne” pole. I było, oczywiście, że było… ale zamknięte. Dobrze, że na tej wyspie mieszkają sami dobrzy ludzie – właścicielka zaproponowała nam abyśmy pojechali do NEXO bo tam powinno być czynne pole…

Nie mając innego wyjścia, czyli to trzech razy sztuka, pojechaliśmy do NEXO.

I to było to, jedyna właściwa decyzja co do noclegu w ciągu całego dnia.
Mamy bazę wypadową: „Nexø Familiecamping”:
- jest woda gorąca,
- jest prysznic,
- jest normalny kibelek,
- jest miejsce,
- jest drożej… ale nikogo już to nie obchodziło bo była to fantastyczna miejscówka.
Baza w Nexo © egonik

Facet w „paski” to PROFESOR z Ciechanowa. Polak. Przydał się pierwszego dnia ale później mieliśmy go już dość… Koleś na każdy temat zawsze miał coś do powiedzenia i nie ukrywając trochę przynudzał. Ale ostatecznie nie o to chodziło... On po prostu nie pił!

Namioty rozbite, na rower za późno ale na wędkowanie za to w sam raz. Jeszcze jedno, do morza mieliśmy jakieś 50 metrów:)
Kawałek od morza © egonik


No i się zaczęło…
Team ZACHÓD w akcji 1 © egonik

Team ZACHÓD w akcji 2 © egonik

Team ZACHÓD w akcji 3 © egonik

Team ZACHÓD w akcji 4 © egonik


…na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać.
I tyle ją widzieli... © egonik


Niestety, ta się „wypuściła”.
Sytuacja tylko zmotywowała do większej determinacji – plastikowe buty i do wody, bliżej ryb.
Po pas w wodzie © egonik


…branko, podbierak w ruch i jeeeeesssssstttttttt ryyyyyyyybbbbbbaaaaaaaa!
Huuuuuuurrrrrrraaaaaaa! Jest kolacja...:) © egonik

Sesja solowa © egonik

Dumni po zwycięstwie © egonik


Kilka ujęć przed kolacją. Chyba nie muszę pisać co jedliśmy…
Noc się zbliża © egonik

Ten co pilnuje kamieni © egonik

Powrót do domu © egonik


Czas na sen.



>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 1, PONIEDZIAŁEK <<<<




Plan na dzień pierwszy to:
- wędkarze: złowić rybę,
- rowerzysta: objechać wyspę po obwodzie.

…cóż, plany prawie zrealizowano. Ryby brak a trasę musiałem skrócić ze względów humanitarnych dla mojego organizmu ale kilometry te same co pierwotnie założyłem.

Schemat dni wyglądał w ten sposób, że rozchodziliśmy się z rana – każdy do swoich zajęć – i spotykaliśmy wieczorem na różnorakiej konsumpcji.

Wędkowanie czas zacząć.
Wędkarze w drodze © egonik

Wędkarze dotarli © egonik


Ci też nie próżnują o poranku.
Płyną na Trolling © egonik


Ale co najważniejsze chłopaki nie zostają sami na brzegu – jest jeden koleś co pilnuje porządku.
Niemy obserwator © egonik


NEXO o poranku.
Jakiś miejscowy budynek © egonik

Port w Nexo o poranku © egonik


Wycieczkę czas zacząć.
Trasa: NEXO >> SVANEKE >> GUDHJEM >> SANDVIG >> HASLE >> RONNE >> AKKIRKEBY >> NEXO (podaję tylko najważniejsze miejscowości na trasie, generalnie jechałem trasą rowerową nr 10: NEXO >> RONNE – a następnie trasą rowerową nr 21: RONNE >> NEXO.
Rzadko na zdjęciach - EGONIK © egonik


No i się zaczęło, czyli moja szalona jazda po wyspie:)
Piękne widoki, wspaniałe ścieżki, fantastyczna pogoda (oprócz wkurzającego wiatru – jego na zdjęciach nie widać…).
Widok jakich wiele © egonik

Wiatrak w Arsdale © egonik

Port w Svaneke © egonik

Ptasie drzewo © egonik

Strumyk w Listed © egonik


Cóż, nie da się ukryć, że było co fotografować. Co więcej, ciężko było mi jechać bo obfotografować chciałem wszystko. Po prostu zdjęciowe szaleństwo:)
Jedźmy dalej… po tych doskonale przygotowanych ścieżkach rowerowych.
Ścieżka rowerowa nr 10 © egonik

Trochę zwierząt © egonik


Po dłuższej wspinaczce, czasem prowadząc rower, czas na zjazd. Oczywiście nie był to zjazd swobodny bo wiatr naprawdę szalał na całego – odległość 30-tu km to jak 60 w normalnych warunkach polskich.
Dziesięć procent © egonik


Po nierównej walce docieram do GUDHJEM, gdzie zaplanowałem sobie dłuższą przerwę na prowiant i takie tam.
Miasto, jak każde inne na wyspie, po prostu zajebiste w tej swojej architekturze, klimacie, bornholmskowości.
Kościół w Gudhjem © egonik

Też kościół tylko, że z dołu © egonik

Mała łajba © egonik

Hotel Gudhjem © egonik


To są dopiero jakieś jaja… Zignorowałem!
Jakiś zakaz © egonik


Auta… I one podkreślają charakter wyspy. Mają swój klimat.
Samochód dostawczy © egonik

Czerwone kabriolety © egonik


No i widoczki. Nawet załapałem się na jedną fotkę. Nie pisałem, że jechałem z kumplem… SAMOWYZWALACZ mu na imię.
Znowy ja - w Gudhjel © egonik

Wybrzeże w Gudhjem © egonik

Zwrot o 180 stopni © egonik


A tam, daleko, jest wyspa CHRISTIANSO, gdzie wszystko trzeba dostarczać z lądu, gdzie nie można trzymać psów i kotów a kibelek spłukuje się wodą morską. By się tam dostać wystarczy 150 koron. Nie ma tam asfaltu… ale za to jest 60-ciu mieszkańców. Podobno warto tam zajrzeć. Kto wie, może następnym razem.
Wyspa Christianso © egonik


Wsiadłem na rower i starałem się zrobić jakieś dodatkowe kilometry… Starałem się ale co chwilę musiałem przystawać by karmić się pięknymi widokami a jestem już nieźle nażarty. Mosty, rzeczki, wodospady… Dodam tylko, że wciąż jechałem trasą nr 10.
Rzeczka Bobbevej wpada tutaj do morza.
Nad rzeczką Bobbevej © egonik

Rzeczka Bobbovej © egonik

Bobbovey - wodospad © egonik


A tutaj do morza zmierza rzeczka Vasse Baek.
Most nad rzeką Vasse Baek © egonik

Rzeczka Vasse Beak © egonik


Jeszcze tyko rzut oka na GUDHJEM i w drogę. Dzień dość intensywny bo kilometrów do zrobienia co nie miara.
Gudhjem z kilku kilometrów dalej... © egonik


Nie będę już pisał o tym, że nie zdążyłem się nawet rozpędzić gdy moim oczom ukazał się napis: Bornholms Kunstmuseum… Brzmiało to dość interesująco. Postanowiłem zajrzeć, przeczytałem jeszcze, że jest tu Helligdomsklipperne… czyli to:
Helligdomskipperne 1 © egonik

Helligdomskipperne 2 © egonik

Helligdomskipperne 3 © egonik

Helligdomskipperne 4 © egonik

Helligdomskipperne 5 © egonik

Te drewniane schody zniszczyły na chwilę moje morale… Nogi po wspinaczce odmówiły posłuszeństwa… Nie pierwszy i nie ostatni raz tego dnia.

My tu gadu gadu a wyspa czeka by ją spenetrować…:)
Miasteczko SANDVIG – najdalej wysunięta na północ osada ludzka. Trochę architektury:
Miasteczko Sandvig 1 © egonik

Miasteczko Sandvig 2 © egonik

Miasteczko Sandvig 3 © egonik

Miasteczko Sandvig 4 © egonik


Mają tam również bibliotekę…
Biblioteka w Sandvig © egonik


…oraz remizę strażacką.
Dom Strażaka w Sandvig © egonik


Tutaj dla odmiany jeździ się amerykańskimi furami – „American Muscle”:)
Ford z Ameryki © egonik


Pisałem już, że moje nogi coś tam nie teges, że fochy, że po schodach się prowadzałem i że dalej ze mną nie jadą… Cóż teraz to im dowaliłem. Zachciało mi się obejrzeć z bliska latarnię morską Hammer fyr. Niby nic ale do niej prowadziła tak stroma droga, że hej. Dwa kilometry na piechotę. Ale jak już dotarłem na górę… nie żałowałem tego wysiłku ani przez sekundę. Nogi też nie żałowały:)
Pewnie jakieś obserwatorium © egonik

Latarnia morska Hammer fyr © egonik


Oczywiście to nie wszystko bo nieopodal można było rzucić okiem na, jak mi się wydaje, kamieniołom i jeziorka Opalso (mniejsze) oraz Hemmerso (większe).
Ludzie wśród kamieni © egonik

Opalso (to bliżej) i Hammerso (to dalej) © egonik

Wiem, wiem, kopara opada… Fantastyczny widok.

A z prawej na pierwszym planie port Hammer Havn a w tle ruiny zamku Hammershus.
Panoramka z widokiem na ruiny zamku © egonik


Pojechałem do zamku, po drodze minąłem grupę kibiców, niestety dość niezainteresowanych… Ogólnie to sporo ich na wyspie.
Kibole sportów trawiastych © egonik


Zamek Hammershus.
Najpierw mnie obrazili… że co, że rowerem nie można…
Sporo tam tych głupich znaków © egonik


…a potem okazało się, że zasadniczo (nawet grupowo) ignoruje się te głupie znaki.
Rycerze rowerowi na zamku © egonik


Teraz muszę się uzewnętrznić… Mniej więcej w tym miejscu dopadł mnie kryzys i znienawidziłem wszystko i wszystkich… Gdy już nie było nadziei, pomogła mi kanapka z kotletem i Cola z Biedronki – która de facto było niekwestionowanym sponsorem prowiantu dla całej grupy.

Od tej pory ścieżka przestała być asfaltowa a stała się leśna, podgórna, zgórna i korzeniasta. Poniżej jeden ze zjazdów… Znaczy się ja sprowadziłem rower. Działo się to na chwilę przed miejscowością VANG.
Leśna stromizna © egonik


Następnie przemknąłem przez HASLE i RONNE i ruszyłem drogą rowerową nr 21 do NEXO. A po drodze:
- Nylars Kirke Rundkirke – podobno będąc na wyspie trzeba zobaczyć te okrągłe kościoły, wykonałem więc minimum;
Nylars Kirke Rundkirke © egonik


- kościół w AKIRKEBY – przerwa na picie… ostatni wir Coli.
Czercz w Akirkeby © egonik


- do NEXO już całkiem blisko…
Już niedługo, coraz bliżej... © egonik


- a tych to tutaj jest całkiem sporo – raczej nie ma chętnych by do nich strzelać więc kicają gdzie popadnie;
Brązowy "szarak" © egonik


Sukces. Dzień minął. Kilometry zrobione. Najedzony i napity poszedłem spać:)
Dobranoc - księżyc nad Nexo © egonik


PS. Part drugi już wkrótce… cokolwiek to znaczy…

Pozdrawiam!

Czwartkowy poranek w Nexo © egonik




  • DST 4.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

...przed Bornholm'em:)

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 2

...rower... JEST!
...bagaż... JEST!
...żarełko... JEST!
...prognoza zajebistej pogody... JEST!
...rowerzysta... JEST!

...a więc JEST wszystko co niezbędne by poganiać przez kilka dni po BORHOLMIE:)

Opowiem jak wrócę:)

Pozdrower!

PS. 4 km to ostatni, kontrolny przejazd przed podróżą.




  • DST 60.25km
  • Czas 02:47
  • VAVG 21.65km/h
  • VMAX 31.09km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poniedziałkowo po pracy

Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 · dodano: 11.04.2011 | Komentarze 0

Pojechałem sobie do Gubina.

Kolejny dzień zmagań z wiatrem. Nie będę ukrywał, że niejedna pogodynka obiecywała, że nie będzie wiało...

Wiało jak zwykle ale znów miałem to szczęście w na powrocie w plecy:)

A droga do Gubina w poniedziałkowy podwieczorek to koszmar... TIRY, TIRY, TIRY!

Kierowco! Omijaj rowerzystę szerokim łukiem!

Pozdrower:)


Kategoria Dalsze wypady


  • DST 35.37km
  • Czas 01:47
  • VAVG 19.83km/h
  • VMAX 38.12km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzna Sobota

Sobota, 9 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 0

...nad jezioro Graniczne i z powrotem...

Bardzo wiało... ale w drodze powrotnej było to bardzo ale to bardzo na rękę mi:)

...czyli wicher w plecy:)




  • DST 37.69km
  • Czas 01:46
  • VAVG 21.33km/h
  • VMAX 39.63km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Środa

Środa, 6 kwietnia 2011 · dodano: 06.04.2011 | Komentarze 0

...przez Skórzyn...