Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Egonik z miasteczka Krosno Odrzańskie. Mam przejechane 24930.04 kilometrów w tym 1367.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Egonik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 44.18km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 12.62km/h
  • VMAX 55.48km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

BORNHOLM - PART THREE

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · dodano: 04.05.2011 | Komentarze 6

>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 3, ŚRODA <<<<



To już ostatni dzień aktywnego zwiedzania wyspy. Aktywnego czyli na rowerze.
Można zwiedzać jak inni np. z perspektywy niebieskiego busa ale to nie to samo. To nie ten sam wymiar emocji.

Wstałem najwcześniej bo, jak zwykle, zmarzłem – w namiocie 4 stopnie. Wędkarze zaprawieni na nockach nawet nie zadrżeli z zimna. Ale nie wracajmy do tego, nocka na wyspie to tylko chwilowa przerwa przed kolejnym dniem karmienia się widokami.

Poranek, jak zwykle nie zawiódł.

Środowy poranek © egonik


Na dowód, że nocki nie były za ciepłe, poniżej zdjęcie trawnika przez naszą posesją – czy to może jest szron?
Pobielona trawa © egonik


Tutaj natomiast nocki przesypiał nasz przyjaciel Profesor – samotny jeździec rowerowy.
Samotna osada © egonik


Obóz jeszcze w nocnych pieleszach. Wszyscy wędkujący śpią – no ale im to było ciepło…
Chłopaki jeszcze śpią © egonik


Muszę przyznać, że mogliśmy czuć się naprawdę bezpieczni. Całe nasze obozowisko chronione było przez Dźwiękowy System Odstraszający The Animal Snoring Protection System. Jego niezawodne działanie prezentuje poniższy film.

W tle słychać zwierzęta ale żadne nie miało prawa podejść na odległość mniejszą niż 100 m.
Jeśli ktoś jest zainteresowany zakupem D.S.O.T.A.S.P.S. to zapraszam do kontaktu.

W tym miejscu czas na mały „tutorial” dotyczący naszego obozowiska.
Jak już wiadomo osiedliliśmy się w NEXO FAMILIECAMPING (www.nexocamp.dk). Pobyt kosztował nas po 66 koron na głowę za jeden dzień pobytu (bez dodatkowych kosztów osiedleńczych takich jak opłata za namiot czy samochód – oczywiście w sezonie za to kasują).
NEXO FAMILIECAMPING - recepcja © egonik


Najważniejszym miejscem były oczywiście sanitariaty wszelkie. Wejście zabezpieczone czytnikiem kart.
NEXO FAMILIECAMPING - miejsce pozyskiwania czystości itd. © egonik


A w środku raj!
Płytki, higiena, kultura i gorąca woda w umywalkach za free. Inaczej było z prysznicami. Należało wykupić abonament w prepaidzie:
2,5 minuty gorącej wody z prysznica za jedyne 3 korony.
Następnie, każde 2,5 minuty odpalało się z czytnika w kabinie – oczywiście automat informował piknięciem, że minuty już się kończą i wówczas można było odpalić kolejne minuty na extra płukanie. Normalnie mechanizacja na poziomie XXIII wieku.
NEXO FAMILIECAMPING - umywalkownia © egonik

NEXO FAMILIECAMPING - prysznicownia © egonik


Była też sauna ale nie korzystaliśmy.
NEXO FAMILIECAMPING - sauna © egonik


Świetlica.
Miejsce porannych śniadań i wieczornych kolacji. Bogato wyposażona w zlewy, kuchenki, lodówkę, mikrofalę, telewizor z duńskimi kanałami (ale filmy wieczorne były w oryginale z duńskimi napisami – bo taką tam mają telewizję).
…no i picia i konsumpcji rybek oczywiście.
NEXO FAMILIECAMPING - RADOSNA ŚWIETLICA © egonik


Reasumując: miejscówka po prostu fantastyczna.

To tyle z teorii noclegowej. Czas ruszyć w trasę.
Napomknę tylko, że rower pozostawiałem w nocy niespięty. Zero stresu. Nie to co u nas, gdzie nawet pod domem rower szczelnie przypina się do drzewa czy innej konstrukcji…
Nocami trochę się moczył:)
Krople na siodle © egonik


Pomysł na wycieczkę podsunęła mi nasza sąsiadka. Pani, która postanowiła osiedlić się na Bornholmie i już dwa tygodnie mieszkała na tym polu w kampingu poszukując mieszkania dla siebie na wyspie. Jak się okazało, miała na razie tylko jedno wyjście: wynajem bo bez posiadania stałej pracy na wyspie nikt jej nie sprzeda hacjendy. Sympatyczna babka, po wypadku samochodowych (ale już poskładana), buddystka. W ramach kontaktów polsko – duńskich sprezentowałem jej BLOK LUBUSKI. A co, niech się dziewczę uczy co dobre w życiu.

Pojechałem do lasu…
Do największego kompleksu leśnego na wyspie.
Najpierw z NEXO trasą nr 10 a potem 22, która prowadziła przez środek lasu. Oczywiście nie było to za bardzo interesujące więc wgramoliłem się z rowerkiem na żółty szlak pieszy. Gdzie „pieszy” do słowo klucz.
Zanim wjechałem między drzewa rzuciłem okiem za siebie.
Warto się czasem odwrócić i zobaczyć co ma się za plecami © egonik


A może choinkę dla odmiany?
MERRY CHRISTMAS © egonik


A więc las – PARADISBAKKERNE.
Jestem tu gdzie to czerwone kółko.
Halo! Jestem tu:) © egonik

Przedlesie informacyjne © egonik


Jak już wspomniałem była to ścieżka piesza a więc: głazy, kamienie, nierówności, wyłomy, kładki, szuwary, stroma wspinaczka lub zejścia, czasami dość niebezpiecznie, ale czy ja narzekam. NEVER! Magiczne miejsce:)
PARADISBAKKERNE 1 © egonik

PARADISBAKKERNE 2 © egonik

PARADISBAKKERNE 3 © egonik


Nie posiadałem szczegółowej mapy ścieżek więc bardzo pomocne były te mapki stacjonarne z czerwonymi kółkami. Bo ogólnie w życiu to fajnie jest wiedzieć gdzie się jest…
A teraz jestem tutaj... © egonik


Dalej przed siebie. Fakt, przez większość trasy (całość to ok. 6 km) rower albo pchałem albo ciągnąłem albo wnosiłem. Na szczęście czasami trafiał się kawałek prostej ścieżki lub fajnego zjazdu. Zaznaczam, że mój nie-górski rower budził zainteresowanie na trasie. Głownie dlatego, że w ogóle tam był.
Dzielna maszyna.
PARADISBAKKERNE 4 © egonik

PARADISBAKKERNE 5 © egonik

PARADISBAKKERNE 6 © egonik

PARADISBAKKERNE 7 © egonik

PARADISBAKKERNE 8 © egonik

PARADISBAKKERNE 9 © egonik


Wreszcie dotarłem w najwyższe miejsce tego kompleksu leśnego. Kamienista polana – czyli najmniej czytelnie oznaczony fragment ścieżki na całej trasie spaceru rowerowego. Dzięki pomocy duńskiej dziewczyny wychowanej na tych terenach oraz jej niemieckiego kolegi odnalazłem się w tej rzeczywistość – normalnie oddali mi swoją mapę (…to nic, że po niemiecku, ważne że oddali).
PARADISBAKKERNE 10 © egonik

PARADISBAKKERNE 11 © egonik

PARADISBAKKERNE 12 © egonik


O! Jest i mapka stacjonarna. Okazuje się, że jest jeden, specjalnie oznaczony, najwyższy punkt na tej polance i nazywa się MIDTERPLIT.
A teraz jestem tutaj: MIDTERPLIT © egonik


Poszedłem/pojechałem więc w to miejsce. Strome podejście – niepierwsze tego dnia.
MIDTERPLIT 1 © egonik


Czułem się tak, jakbym wdrapał się na Mount Everest i to jeszcze z rowerem:)
MIDTERPLIT 2 - wyżej już się nie dało © egonik


Od tej pory było już z górki…
PARADISBAKKERNE 13 © egonik

PARADISBAKKERNE 14 © egonik


Zdjęcie z jeziorem za plecami– miejsce to nazywa się GRYDESO.
PARADISBAKKERNE - GRYDESO © egonik


A teraz czas na dwa smaczki tego spaceru.
Po pierwsze, wielki głaz ROKKESTEN, który został podrzucony tu przez lodowiec. Co za atrakcja… A ludzi pełno. Informuję, że nie wiem kim jest ta postać w niebieskim – raczej to czyjeś dziecko.
PARADISBAKKERNE - ROKKESTEN © egonik


Po drugie, najstarsze schronisko na wyspie. Aktualnie było w remoncie ale znalazłem nienaruszoną ścianę by przepięknie oddać klimat miejsca:)
Schronisko w PARADISBAKKERNE © egonik


Potem to już miałem tylko kilka stromych zjazdów i droga znów zaczęła wyglądać sensownie. Tu strumyczek, tam kwiatuszek czyli Bornholm pełną gębą.
PARADISBAKKERNE 15 © egonik

PARADISBAKKERNE 16 © egonik


I wreszcie mym oczom ukazał się las… Jaki tam las, reszcie płaskość! Płaskość widzę!
W tle nasze NEXO.
A w oddali NEXO © egonik


W związku z tym, że na ten dzień do objeżdżenia zaplanowałem okolice NEXO wskoczyłem jeszcze do miejscowości: BALKA, SNOGEBAEK (które w dniu poprzednim ominąłem – bo tak prowadziła trasa, trochę z boku) oraz do DUEODDE na loda (to tam gdzie te fajne plaże są). A po drodze napotkałem co następuje:
- kot duński – sztuk raz;
Kot podwórkowy "dachowiec bornholski" © egonik


- plaża w SNOGEBAEK;
SNOGEBAEK - plaża © egonik


- chyba kaczka duńska – sztuk raz;
Kaczka po bornholmsku © egonik


- łabędź duński – sztuk raz;
Łabędź po bornholmsku © egonik


- toaleta przyplażowa w SNOGEBAEK – a tak a propos: kibelki publiczne pełna kulturka, czysto, schludnie i za free, a w środku wszystko co niezbędne…
Toaleta po bornholmsku © egonik


- koń duński (chyba jakiś rockers bo takie długie baty miał) – sztuk raz.
Koń po bornholmsku © egonik


Potem była droga na skróty przez las, wreszcie wyjazd na wydmę i rzut roweru na plażę by z tej wydmy zleźć. A później to już tylko plażowanie…


Tym sposobem docieram do DUEODDE.
Ostatni raz na plaży w DUEODDE © egonik

Ech... co to był za lód... © egonik


Po konsumpcji powrót do NEXO a po drodze małe wyprzedzanko i mijanki na profesjonalnej, dwukierunkowej trasie rowerowej.


Jeszcze tylko port w NEXO. To tutaj w sezonie letnim wpływają okręty z polskimi emigrantami z Kołobrzegu.
NEXO - port © egonik


Oto co można wyrwać z wody na trollingu.
Lodówka nie ogarnia, a wy??? © egonik

...by chociaż potrzymać... © egonik

Pan, który trzyma rybę oczywiście jej nie złowił ale poprosił o możliwość zapozowania z nią i po wielu prośbach ostatecznie mu się udało – Polak.

Wróciłem do obozu.
Czas na smutne fakty. Chłopaki zjeździli kawał wyspy i dupa. Bezrybie totalne.
Nawet próby podbudowania, że wyjazd i tak fajny niestety nie dawały rezultatu. Nadszedł czas na desperacki krok: FART FRAJERA (frajer, zwykle nie wędkarz, idzie porzucać i zwykle mu wychodzi i coś wyciąga z wody). Nie mam pewności czy tak do końca się to nazywa ale frajer na pewno się tam przewija.
…nie dałem się namówić więc poszli sami.

Uwaga! Będzie drastyczne.
Jest i ryba!YEEEEEAAAAAA!!!!! Czyli żegnamy się tak, jak się przywitaliśmy: smaczną rybką na kolację.
Head-off fish © egonik


A gdy zebraliśmy się w końcu by przenieść się na festyn rybny do świetlicy z oddali usłyszeliśmy znajomy głos ZIOMKA: „Zaczekajcie!”. On jako jedyny nie odpuścił i walczył do końca a oto efekt:
Ziomek i jego fish'a © egonik


Kilka sekund dla fotoreporterów.
Paparazzzzziiiiii:) © egonik


No i konsumpcja czyli wieczorna (ostatnia już…) nasiadówka w Świetlicy.
Lovelas i jego pulpety © egonik

The Animal GodFather © egonik

Chłopaki przy garach © egonik

NAWET WĘDZONE MOŻNA TU WYHACZYĆ - GRUBY ZWIERZ I JEGO FISZ © egonik



Na koniec zdjęcie rodzinne. Wszyscy wyglądają zdecydowanie bez sensu.
Dość niewyraźna załoga:) © egonik





>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 4 (czyli de facto „zerowy” bo nie rowerowy), CZWARTEK <<<<




Szerokiej drogi już czas… lalaalalalla…
Wracamy do domu. Prom mieliśmy chwilę po 7 rano więc pobudka około 5 by się ogarnąć z namiotami, spakować i dotrzeć na łajbę w miarę wcześnie by mieć dobre miejsca do leżakowania. Przypominam, że prom płynie 3,5 godziny.

Słoneczko pięknie nas przywitało.
Czwartkowy poranek w Nexo © egonik

Słońce na wyciągnięcie ręki © egonik


Kolejka do fotografowania jak zwykle dość długa – no bo kto nie chciałby zachować takiego widoku na karcie pamięci swojego aparatu.
Paparazzzzzziiiii znów w akcji:) © egonik


Ostatni kadr na stałym, wyspiarskim lądzie – port w RONNE. Mam nadzieję, że już nie muszę nikogo przedstawiać.
Tuż przed wypłynięciem © egonik


Zanim prom wypłynął trzeba było jeszcze sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu.
Myślisz, że nie zatonie? Nie wiem... © egonik

A więc, czy na swoim miejscu są łodzie i inne szalupy ratunkowe…
Łodź ratunkowa © egonik

Szalupencja © egonik

…sprawdzone, są.

Oraz czy wiadomo jak sprawnie owinąć się kamizelką ratunkową w razie w.
Kamizelkowa instrukcja © egonik

…wiadomo.

No to w drogę. Panie szofer gazu, panie szofer gazu. Ale poszedł bokiem…
Odpływanko... aż bulgocze... © egonik


RONNE z pokładu promu.
Ronne z promu 1 © egonik

Ronne z promu 2 © egonik

Ronne z promu 3 © egonik


Ciekawe czy ten wędkarz oczekiwał pomocy. Bo scena jak z Hitchcocka… PTAKI!!!
Rozdziobią nas kruki i wrony... lub/i mewy © egonik


Żegnamy się z wyspą i jej mieszkańcami.
Okręt eskortujący © egonik

PA PA Bornholmie... I'll be back... © egonik


Ale zasuwa. Kawał rzeczny przeniosę w warunki morskie: czy wiecie dlaczego w morzu jest woda? Żeby się kurzyło jak statki hamują:)
Super prędkość © egonik


No i Niemcy. Wypoczęci i wyspani i najedzeni ruszamy w powrotną drogę naszą niebieską strzałą wypchaną po dach.
Stały ląd niemiecki © egonik


Zaznaczam, że droga mijała dość sprawnie ale nie obyło się bez przygód…
Najpierw na ok. 40 km przed granicą pojawił się STAU i nie zapowiadało się by miał tego dnia skończyć. Nasze szczęście w nieszczęściu było takie, że natrafiliśmy na korek zaraz przy zjeździe z autostrady. Czym prędzej znaleźliśmy objazd lokalnymi, wolniejszymi drogami ale przynajmniej trochę pozwiedzaliśmy.
Wszystko było fajnie aż do momentu…
Co niesie Ziomek???? © egonik

…gdy otworzyły się drzwi i na zakręcie wypadło nam trochę gratów (dokładnie to spodnie GRUBEGO ZWIERZA). A najlepsze w tym wszystkim było to, że gdyby nie było trąbnięcia ze strony jakiegoś dobrego Niemca to byśmy nawet się nie zorientowali, że otworzyły się tylne drzwi a aucie… A wszyscy byli trzeźwi:)

I to by było na tyle. Czas na podsumowanie i podziękowania.

Podsumowanie:
Fantastyczna przygoda, fantastyczna ekipa, fantastycznie spędzony czas. POLECAM tę wyspę.

Podziękowania (nie chronologicznie, nie alfabetycznie – po prostu z serca):
- wędkarzom – za wspólny, fantastyczny wyjazd ;
- wujkowi Waldkowi – za namiot (a Grzesiowi za chęć pożyczenia namiotu);
- Dyrektorowi ds. Marketingu Hardex S.A. – za sakwę;
- małżonce mej – za wyrozumiałość;
- mamie – za pulpety, gulasz i zrazy, PYCHOTKA;
- rodzinie całościowo – za wsparcie;
- Biedronce – za to, że jest tak blisko i że towarzyszyła nam w podróży oraz przy śniadaniach i kolacjach;
- dobrym ludziom z wyspy – za dobre rady i pomoc.

PS. Jeśli coś pomieszałem, nazwy, miejsca, ludzi… Jeśli pojawiły się literówki, błędy, itp. …to trudno:)





Komentarze
benasek
| 20:46 czwartek, 30 czerwca 2011 | linkuj Byłeś w Danii a ja nic o tym nie wiedziałem!... No tak, miałem przerwę w rowerowaniu i BS. Fajnie się ogląda fotki z kraju, gdzie sie mieszka zrobione przez kogoś innego. na Bornholmie byłem dwa razy, wyspa stworzona dla bikerow. Siostrze moge w tajemnicy przekazać, że tak słodko sie tam nie mieszka, jakby to na pierwszy rzut oka wyglądało... Jednak ogólnie, co do turystyki rowerowej powinniśmy z nich brac przykład.
PS. Paradisbakkerne znaczy po duńsku rajskie wzgórza, ech ten duński, podobno trzeci najtrudniejszy język swiata.
...siostra... ;o) | 21:17 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj ...a mnie się braciszek ryczeć chce... bo tam tak pięknie i tyle cudowności do zobaczenia (ja też bym pewnie z aparatem biegała i każdy kwiatek i pszczółkę uwieczniła)... cieszę się bardzo, że mogłeś tam być... i cieszę się, że masz takich zwichrowanych ziomali... jako niewielka część z całości rodziny pozdrawiam i życzę kolejnych tak fajnych wycieczek... ;o) pozdrawiam też wszystkich tych, którzy dzielnie przy Tobie trwali i dali radę... buzia ;o)
Grybyzwierz | 06:31 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj Fajnie napisałeś, było dokładnie tak jak to przedstawiłeś. Trzeba tam wrócić na rewanż :) Pozdro!
Kajman
| 18:52 środa, 4 maja 2011 | linkuj Tu wielkiego limitu nie ma, chyba że skończy się ciepła woda
Egonik
| 18:28 środa, 4 maja 2011 | linkuj Czyli cena porównywalna... Kwestią do wyjaśnienia pozostaje jeszcze czas pod ciepłą wodą jaki się zyskuje za te dwa zyka:)
Kajman
| 17:43 środa, 4 maja 2011 | linkuj Jak już pisałem świetna sprawa. Takie campingi też są w Polsce. Na Polanie Sosny za prysznic kasują ekstra 2 zł.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dykow
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]