Info
Suma podjazdów to 21493 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Październik2 - 0
- 2016, Wrzesień8 - 1
- 2016, Sierpień13 - 0
- 2016, Lipiec13 - 2
- 2016, Czerwiec16 - 5
- 2016, Maj13 - 1
- 2016, Kwiecień15 - 2
- 2016, Marzec10 - 5
- 2016, Luty8 - 9
- 2016, Styczeń3 - 2
- 2015, Grudzień9 - 12
- 2015, Listopad2 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień11 - 10
- 2015, Sierpień7 - 16
- 2015, Lipiec14 - 13
- 2015, Czerwiec13 - 12
- 2015, Maj14 - 19
- 2015, Kwiecień8 - 15
- 2015, Marzec4 - 1
- 2015, Luty4 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik3 - 0
- 2014, Wrzesień6 - 2
- 2014, Sierpień11 - 2
- 2014, Lipiec7 - 1
- 2014, Czerwiec16 - 3
- 2014, Maj8 - 1
- 2014, Kwiecień8 - 2
- 2014, Marzec12 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń3 - 2
- 2013, Grudzień3 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik3 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień8 - 2
- 2013, Lipiec8 - 9
- 2013, Czerwiec8 - 4
- 2013, Maj10 - 2
- 2013, Kwiecień13 - 4
- 2013, Marzec2 - 4
- 2013, Styczeń1 - 1
- 2012, Grudzień4 - 8
- 2012, Listopad3 - 1
- 2012, Październik3 - 3
- 2012, Wrzesień11 - 4
- 2012, Sierpień7 - 0
- 2012, Lipiec11 - 9
- 2012, Czerwiec7 - 5
- 2012, Maj11 - 10
- 2012, Kwiecień7 - 6
- 2012, Marzec6 - 7
- 2012, Luty2 - 5
- 2011, Listopad2 - 12
- 2011, Październik5 - 11
- 2011, Wrzesień3 - 6
- 2011, Sierpień5 - 2
- 2011, Lipiec7 - 24
- 2011, Czerwiec8 - 13
- 2011, Maj8 - 29
- 2011, Kwiecień8 - 13
- 2011, Marzec3 - 10
- 2011, Luty2 - 6
- 2011, Styczeń3 - 10
- 2010, Grudzień1 - 3
- 2010, Listopad1 - 5
- 2010, Październik7 - 7
- 2010, Wrzesień4 - 6
- 2010, Sierpień12 - 16
- 2010, Lipiec2 - 0
- 2010, Czerwiec2 - 10
- 2010, Maj5 - 22
- 2010, Kwiecień8 - 17
- 2010, Marzec3 - 7
- 2009, Wrzesień5 - 8
- 2009, Sierpień5 - 10
- 2009, Lipiec10 - 14
- 2009, Czerwiec5 - 1
- 2009, Maj7 - 26
- 2009, Kwiecień11 - 9
- 2009, Marzec3 - 3
- 2008, Październik1 - 0
- 2008, Czerwiec3 - 9
- 2008, Maj6 - 14
- 2007, Listopad1 - 4
- 2007, Październik7 - 25
- 2007, Wrzesień7 - 4
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec5 - 1
- DST 70.10km
- Czas 03:17
- VAVG 21.35km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Pojechało się do Lubska
Niedziela, 4 listopada 2007 · dodano: 04.11.2007 | Komentarze 4
Dziś rano, o poranku, studiując pracę nt. transplantacji organów, trafiłem na artykuł pt. „Hobby to najlepsza terapia”. Dowiedziałem się, że jesienią wszyscy łapią doły bo jest ciemno i ponuro a co za tym idzie szyszynka produkuje mniej hormonów niezbędnych to tego, by wydzielały się w mózgu substancje zapewniające dobre samopoczucie. I aby to zmienić trzeba się wyrwać na zewnętrzny, np. na spacer albo na rower. Należy pamiętać o tym by śmigać po polance i na otwartych terenach bo pod drzewami nadal jest ponuro…
…więc wybrałem się na rower…
Teraz jest tak, że jeżdżę w weekendy bo niestety w tygodniu nie mam za wiele możliwości by śmigać w dzień, gdy jest jasno. Nie mam jeszcze przedniej lampki (białej) więc bez sensu tak jeździć jak nic nie widać i przy okazji jak cię nie widzą. Źle coś wyliczyłem bo wracałem jak już było ciemno ale na szczęście TIR’y nie wyjechały jeszcze na polowanie o tej porze. Przeżyłem.
Pojechałem sobie do Lubska. Już w poniedziałek wiedziałem, że tam pojadę. Byłem tam autkiem w sprawach służbowych i stwierdziłem, że trasa godna posunięcia rowerem.
Szczegóły opisowo-obrazowe.
Przebieg trasy:
Krosno >> Dychów >> Bobrowice >> Stróżka >> Gozdno >> Górzyn >> Lubsko
…i z powrotem.
Nawet zrobiłem kilka fotek. Wiem, wiem – żadna nowina.
Zaraz za Bobrowicami jest taki oto wesoły mostek:
…kolory ma zabójcze i raczej nie da się go przeoczyć.
Niedaleko jest jeszcze jeden mostek – chyba trochę starszy:
Przy tych mostkach to była moja pierwsza pauza – jak się okazało jedna z wielu… Ale co mnie ucieszyło to to, że moim oczom ukazało się słońce. …i wtedy ta moja szyszynka tak zaczęła produkować te hormony, że tak się podjarałem, że… i pojechałem dalej.
Potem znowu się zatrzymałem bo wydawało mi się, że widzę coś fajnego. A zobaczyłem to:
…jakoś na żywca wyglądało lepiej.
Wpadam do Strużki a tam myśliwi mają zlot. Akurat wrócili i ciągną po ziemi te swoje zwierzątka. Oczywiście nie będzie zdjęcia bo jak tu zrobić zdjęcie uzbrojonemu myśliwemu… Jedyne co mnie z nimi łączyło to super rażąca kamizelka odblaskowa.
I jest już Lubsko. Zdjęć jak na lekarstwo bo po ostatnich świętach nie podładowałem baterii i aparat dał ze luz i spierdził: „Pier…, nie robię”.
Mają w tym Lubsku taki kościół gdzie już od drzwi trzeba zasuwać na kolanach – taki niski…

Poza tym, owo miasteczko jakieś takie poprzecinane jest kanałami i strasznie z nich bije. Oczywiście zdjęcia tego nie oddają ale się poświeciłem bo w sumie ładnie to wygląda. W ogóle to miasto ma taki fajny klimat – super zabudowa. No ale niestety fotek za wiele nie będzie. Ale wracając do kanałów:

Kanały te to dom wielu kaczek. No w sumie po ostatnich wyborach to gdzie te „kaczki” mają się podziać – tylko w kanałach.
…ładne, prawda. A te tutaj przycinają w kimowo. A chrapały, że ho ho…
Następnie udało mi się strzelić jeszcze parę fotek architektury:
…to poniżej to szkoła. Z tego co pamiętam to jakiś Zespół Szkół Ekonomicznych, czy coś w tym stylu…
…i jeszcze łuk z wieżą…
…i jeszcze rower z planem miasta…
…i tyle…
Przed wyjazdem wpadłem do Żabki po prowiant: baton + napój Izo… przysiadłem na ławeczce posiliłem się i popiłem wszystko herbatką Earl Grey z termosu – super sprawa, polecam.
Ogólnie to wyjazd taki sobie, bo:
- słabe baterie – brak możliwości rozwijania pasji fotograficznej na trasie a warto podkreślić, że mijałem miejsce, gdzie wylądowali jacyś żołnierze w czasie drugiej wojny i z tej okazji postawili im kamień, ale jeszcze tak podjadę..
- telefon mi się zapocił i nie mógł godnie zastąpić aparatu w robieniu zdjęć,
- tydzień przerwy między przejazdami sprawia, że kolana dostają nieźle w kość a raczej w staw…
Ale co nas nie zabije to nas wzmocni.
…i tak pojadę…
- DST 56.23km
- Teren 9.75km
- Czas 02:40
- VAVG 21.09km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Susza przez dwa tygodnie
Niedziela, 28 października 2007 · dodano: 28.10.2007 | Komentarze 7
To już dwa tygodnie jak nie śmigałem rowerkiem. Nadszedł czas by przerwać ten impas. No i pojechałem…
Pogoda dziś była typowo jesienna: w oddali mgła, zachmurzone niebo (tylko chwilowe przebłyski słońca), ale dość ciepło i wiaterek nie dokuczał.
Pojechałem sobie znaną już trasą do Gryżyny – bez zaglądania nad jezioro, a więc:
Krosenko >> Marcinowice >> Osiecznica >> Czetowice >> Budachów >> Dobrosułów >> Gryżyna >> Bytnica >> Struga >> Krosenko.
Oczywiście nie omieszkałem strzelić kilku fotek. A oto i ich historia…
Najpierw krótka pauza za Osiecznicą przyjrzeć się jaka to ta jesień jest zajebista.
Następnie widzimy pole. Zrobiłem fotę bo zanim podszedłem po polu śmigały kruki i wrony i skojarzyło się to z czymś ze szkoły pt.: „Rozdziobią nas kruki i wrony”… ale jak podszedłem to ptaki pognały w przestworza. A pole zdecydowanie jest po czymś…
…no a jak niby miałem ominąć to miejsce. Nie dało się i tyle. Oto staw. 
Potem ten staw zamienia się w strumyk za pomocą tego…
…to z bliska (widzicie tą kropelkę wody nad wijącymi się burzynami??)
...i strumyk gotowy...
A TERAZ NAJWAŻNIEJSZE.
GRZEJĘ SOBIE DO BUDACHOWA A TU MOIM OCZOM UKAZAŁ SIĘ…
PAN POSEŁ MAREK CEBULA – SAM GO NIEDAWNO WYBRAŁEM. NIESTETY NIE BYŁO OKAZJI NA ROZMOWĘ O POLITYCE BO GRZAŁ Z KUMPLEM I TO CAŁKIEM NIEŹLE.
TAK SOBIE MYŚLĘ: PAN POSEŁ MAREK CEBULA TO SWÓJ CHŁOP – PRZECIEŻ JEŹDZI ROWEREM.
Pełen euforii ze spotkania pojechałem dalej. Tą drogą…
…aż do samego Dobrosułowia. Musiałem się następnie przesiąść na leśną ścieżkę bo tylko taka droga prowadzi do Gryżyny.
Jak to w lesie drzewo zagrodziło mi drogę to je przesunąłem na pobocze.
Po czym zrobiłem sobie przerwę na herbatę – takie angielskie „five o’clock” tylko, że o dwunastej.
…rozglądam się wokół a tu na drzewie jakieś indiańskie malunki – pewnie sprzed setek lat…
…i zagadka: czym różni się drzewo na pierwszym planie??
…
Odp. JEST GOŁE
…taki drzewny striptiz (tak to się pisze, bo ja nie wiem jak się pisze ale wiem jak się robi-haha) …
Dwie drogi. Tak jak czasem w życiu. I nie wiadomo, którą wybrać – też jak w życiu. Dobrze że jadę w przeciwnym kierunku.
…ostoja zwierzyny czy coś tam takiego… pewnie te sarenki i te inne dziki się w tym lesie tego tam… Ale dobrze że za rogiem jest żubr…
Ładna droga w ładnym lesie. To był właśnie ten moment kiedy słońce powiedziało mi: HEJKA ZIOMEK…
I jest i Gryżyna… Mała regeneracja sił – dopiłem południową herbatkę i pognałem czym prędzej do domu.
…a Pan Poseł Marek Cebula wygląda tak. Tu w wersji wyborczo – plakatowej.
A na koniec opad liści…
KONIEC
- DST 70.10km
- Teren 2.00km
- Czas 03:21
- VAVG 20.93km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
…od czego by tu zacząć?
Niedziela, 14 października 2007 · dodano: 14.10.2007 | Komentarze 3
…od czego by tu zacząć – tak z sensem…
Nie jest nowością, że wybrałem się na rower: Niedziela, piękna pogoda… poza tym dziś też był rodzinny grill z ogniskiem – oczywiście mojej przyszłej rodziny. Do miejsca spotkania było ok. 10 km – więc zrobiłem: 60… - co by nie było za blisko.
Wioskowo i miastowo to wyglądało tak:
Krosenko >> Brzózka >> Dzikowo >> Gubin >> Wałowice >> Chlebowo >> Połęcko >> Maszewo >> BIAŁA GÓRA (grill) >> Osiecznica >> Marcinowice >> Krosenko
Zacząłem tradycyjnie od zmierzenia temperatury – było to chwilę przed dwunastą – ciepełko.
…szybkie rzuceniem okiem na oddalający się Bóbr…
…i przed siebie. Dziś niedziela więc i TIRÓW było niewiele. Ale za to nie zawiedli „niedzielni kierowcy” osobówek – wyślę że ich wspólna średnia w jedną i drugą stronę była w granicach 150 km…
Wreszcie mym oczom ukazał się… Gubin. Szybkie zwiedzano – i oto co tam mają: jest basen i jest, ale jeszcze nie otwarte Tesco. A że mam sentyment to tego marketu więc ciach i fota jest.

Szybka przerwa na lunch… więc co innego mogłem wybrać. W McDonald’s spotkajmy się…
…pełna kultura: ciepła herbatka, i kartonowe bułeczki – ileż to energii – ho ho.
Posilony… dodam, że zjadłem jeszcze dwa pierniczki… Posilony udałem się na dalsze zwiedzanie. Historykiem nie jestem więc napiszę, że na poniższych zdjęciach widać portal (czyt. brama wejściowo – wyjściowa) oraz wieżę służącą do czegoś tam…

…poniżej resztki muru bezpośrednio związanego z portalem (już wiemy co to portal, prawda…) oraz krzak…

…dalej przechodzimy do sedna: piękna fara gubińska – lekko zużyta ale się jak widać robi. Oczywiście by się zrobiła do końca potrzebna jest kasa…


…ale więcej szczegółów na poniższej stronce:
Gubin posiada także rwący potok – ot takie tam coś płynące ale trzeba przyznać, że prezentuję się super.

Koniec tych spacerów bo trzeba ruszyć w trasę. Po drodze jak zwykle super widoki – trzeba się nimi karmić zanim śnieg wszystko przykryje i ograniczy przy okazji mobilność rowerową.

Dotarłem w końcu do miejsca gdzie kończy się asfalt a zaczyna się rzeka. Już tu byłem i to nawet całkiem niedawno – tak więc czas na pytanie powtórkowe: gdzie to jest??
…
Dobrze: jesteśmy w Połęcku a raczej przed bo czekam na prom wraz z tym szczeniaczkiem bernardynem – młodzieniaszek waży jedyne 30 kg – co za pieszczoszek.

Na drugim brzegu okazało się że w Odrze nie ma wody…
…i Niemcy na motorach też strzelili zdziwko…
No i po tych super fajnych 60 kilometrach dotarłem na Białą Górę (nie wiem skąd ta nazwa) do miejsca prowiantowania. A tak wyglądam – istny PRZYSTKOJNIAK MORGAN.
Biała Góra wygląda tak…
…i chodzi mniej więcej o to, że w tym miejscu nasze wojsko sobie ćwiczy przeprawę na drugi brzeg…
…a w tej budzie siedzi dowódca i się drze: „ŻOŁNIERZE!!!!!! NAJWAŻNIEJSZA K…A JEST… ZAPRAWA!!!”
Po skosztowaniu kilku specjałów grillowych czas na relaks.
Należy dodać iż była tam też moja narzeczona: G.I. Jane Gabrysia – niezwykle ostra babka. 
...teraz ja strzelam do niej…
Cóż, miło było ale trzeba było się zbierać do hacjendy. Jeszcze kilka strzałów na okolice…

…oraz roślinkę …
…i pojechałem do domu.
KONIEC
- DST 45.09km
- Czas 02:06
- VAVG 21.47km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Po wioseczkach
Sobota, 13 października 2007 · dodano: 13.10.2007 | Komentarze 4
Prolog
wczoraj był piątek i z wieczora z niejakim Damianem M. – kolegą od lat – zebraliśmy się na wspominki przy flaszce…
Dziś jest sobota – piękny dzień więc czemu by nie wyskoczyć na rower – w końcu wczoraj zatankowałem prawie do pełna…
Tak sobie czasem myślę, jak to dobrze, że zmieniłem podejście do jeżdżenia… Kiedyś było tak, że rower był tak ustawiony, że siodełko sięgało gwiazd a kierownica bieżnika opony. A wszystko po to by było szybciej i szybciej – pozycja na szaleńca ponieważ leżąc na kierownicy widzimy tylko przednie koło i licznik… Licznik – skryty psychopata… który mówi, że średnia jest zawsze za niska i że za wolno i że za wolno i że za wolno…
Odkąd zmieniłem rower okazało się, że wokół mnie są drzewa, jeziora, strumyki… że niebo jest i że można się odwrócić i sprawdzić czy jakiś TIR nie czai się za plecami. Jednym słowem zacząłem oglądać świat wokół mnie – a dokładnie okolice Krosenka nad Odrą i stwierdzam stanowczo: jest tu masakrycznie zajebiście. Piękna sprawa. Ale do rzeczy…
Akt I
Dzisiejsza trasa przebiegała mniej więcej tak:
Krosno >> Dychów >> Bobrowice >> Kukadła >> Kosierz >> Dąbie >> Brzeźnica >> Zagór Stary >> Prądocinek >> Krosno.
A oto i szczegóły.
Akt II
Najpierw to musiałem wrócić z tej piątkowej popijawy…
No i w drogę. Oto co widać już kawałek za Krosenkiem – Mazury jak się patrzy. I to niebo jakie niebieskie.

Następnie trzeba śmignąć mostem nad rzeką Bóbr…
…i przyjrzeć się przy okazji tablicy ogłoszeń w postaci wskaźnika temperatury: osiem i coś tam przy głowie i dycha przy oponach – te to mają dobrze. Przy oponach cieplej dlatego też od tej chwili jadę w pozycji wiszącej co by cieplej w główkę było – i mnie pogrzało…
Kolejna pałza to zerknięcie na Elektrownię Atomową nazwaną mylnie „szczytowo-coś tam…”. „Oni” myśleli, że nas oszukają. NAS – światłych ludzi. 
…a niby po co im tyle wody?? To jest jasne – do chłodzenia ogniw reaktora…
Teraz Bobrowice. W Bobrowicach mieszka Marta „Czupak”. Ostatnio jak wybrałem się tą trasą to na Bobrowicach się skończyło bo Marta kosiła trawnik a że nie widzieliśmy się sporo czasu to trzeba było pogadać… Półtorej godziny później przemarznięty wróciłem do domu.
A tym czasem zabytkowy kościół.
…w Bobrowicach nie na asfaltu a jest… kostka brukowa – na zdjęciu poniżej „granica luksusu”. Od tej pory było już tylko równo. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to że wciąż jadę polską drogą klasy „Z” – no gorszej klasy to już chyba nie ma… A nie, jest: „Ż”.
Tutaj to wiadomo – znowu Bóbr, znowu z mostu, znowu super nienaganny widok.
Wszyscy fotografują drzewa jesienne to ja też chciałem tego doświadczyć.
A tu „puszcza kampinoska” między Kosierzem a Dąbiem. Piękna sprawa – bez komentarza… No może poza tym, że dobrze, że za rogiem był Żubr:)


I przyszedł czas na przerwę – musiałem się napoić, wziąć prysznic, umyć rower, zjeść lunch… Taaaa, oczywiście z braku czasu ograniczyłem się tylko do picia. Okolice Brzeźnicy – słońce coś zaczęło śnieżyć…
Unikalny drewniany most w Prądocinku – oczywiście przeprawa przez Bóbr w kierunku Dychowa. Ja się nie przeprawiałem bo w Dychowie zaraz za mostem jest taka wielka góra…

…więc dojechałem tylko do połowy mostu. Jak się okazuje pod mostem woda się przelewa i wygląda to mniej więcej tak: to jest to co widać z mojej lewej mańki:
Tutaj jest system kanałowo-przelewający z wlotem wodnym, transporterem wodnym i wylotem wodnym…


…i jak już się przeleje to robi się taki coś:
…rzut okiem na wierzchnią powlokę mostu…
…i do chaty.
Zakończenie
A oto co widać z mojego balkonu…DOBRZE WIDAĆ!

A tego wszystkiego doświadczyłem dzisiaj ja:
PS. V-max na dziś to 50,04 km/h... Ale nie oszukujmy się: góra była stroma i przełożenie najcięższe. Ową prędkość utrzymałem przez 0,875 sekundy. Przewiało mnie na maxa - ale warto było:)
- DST 40.07km
- Teren 5.00km
- Czas 01:52
- VAVG 21.47km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Cel: pobujać się promem.
Środa, 10 października 2007 · dodano: 10.10.2007 | Komentarze 8
Cel na dziś:
pobujać się promem po Odrze.
Realizacja jest dość prosta: należy dojechać do miejsca, gdzie taki prom można spotkać. W moim przypadku było to Połęcko.
A po kolei wyglądało to tak: Krosno >> Stary Raduszec >> Strumienno >> Retno >> Sarbia >> Czarnowo >> Połęcko >> Maszewo >> Osiecznica >> Marcinowice >> Krosno.
A było to tak… Grzejąc przez Stary Raduszec zdecydowałem się ustrzelić Bóbr – to taka rzeka… prawie jak górska rzeka ale prawie robi… wiadomo co dalej.

…ktoś chciał mnie zatrzymać w Strumiennie ale się dałem… Rozkop wymyślili sobie…
NADEJSZLA WIEKOPOMNA CHWIŁA… czyli mam już „tysia” na liczniku – kiedyś już to przeżyłem ale potem była długa przerwa i teraz wszystko zaczyna się od początku. Poza tym to super sprawa – polecam.
A za Czarnowem wpadłem na super szutrówkę. Piękne widoki i droga nawet równa.
…jadę gdzieś tam do tego lasu w oddali…
Przerwa na siku a tu oto taki znak… Szlak niebieski… i flaszka - niestety w przeciwnym kierunku. Tak na marginesie to jest tak zimno już, że para się robi jak się sika… haha :)
No wreszcie. Dojechałem ale łajba jest po drugiej stronie – teoretycznie pływają do 18-tej. Ale czy mnie zabiorą?
A czemu mieli by nie zabrać?? Już po mnie płyną.
…w między czasie fotka to z lewej to z prawej – kurcze, piękna ta Odra.

Płynie się.
A to już po drugiej stronie. Ostatnie spojrzenie na rzekę. Słonko się chowa, samoloty odlatują więc i ja się zbieram.

…taki znak oznacza prom….
To że słońce zachodzi oznacza tylko jedno… że zaraz będzie ciemno. Tak gdzieś o 18.30 stajemy się niewidoczni. Pamiętajmy o światłach i RAŻĄCYCH KAMIZELKACH ANTYTIROWYCH.
Na pożegnanie zdjęcie wiatraka w Osiecznicy + gratis jakieś mozaiki na niebie. 
- DST 50.02km
- Czas 02:30
- VAVG 20.01km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielne śmiganie
Niedziela, 7 października 2007 · dodano: 07.10.2007 | Komentarze 0
Dziś jest Niedziela, siódmy dzień października…
…więc czemu by nie pojeździć na rowerku. Oczywiście biorąc pod uwagę wszelkie konsekwencje w postaci bólu kolan wybrałem się na przejażdżkę – nie krótką, nie długą… takie tam 50 km – prosto nad jeziorko w Gryżyńskim Parku Krajobrazowym.
Jadąc bardzo ale to bardzo asekuracyjnie przystawałem co jakiś czas, no np. by strzelić fotkę. Oto i kawał porządnej polskiej drogi… 
Pauza nad jeziorem. Jak widać ludzi brak. Wygląda jak by już było po sezonie…
…i WuCet już niepotrzebny… 
A poniżej w prawym dolnym rogu jest tabliczka, na której jest napisane, że widoczna Aleja Drzew to POMNIK PRZYRODY. Niezły ten pomnik.
A przez Grażynę płynie potok górski co się nazywa: GRYŻYŃSKI POTOK – prawda, że oryginalnie. Poniżej kilka ujęć z jednej, drugiej i trzeciej strony…


Kategorycznie jest już jesień. Bez dwóch zdań.
- DST 11.78km
- Teren 5.00km
- Czas 00:46
- VAVG 15.37km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Wieczornie
Środa, 3 października 2007 · dodano: 03.10.2007 | Komentarze 2
Jak widać za dużo nie pojeździłem, ale za to strzeliłem kilka fajnych fotek. Część z nich poniżej. Poza tym to zimno dość było i wieczór blisko wiec nie było co się rozpędzać> pojechałem wzdłuż brzegu Odry do Osiecznicy i wróciłem asfaltem.
Polna droga – zwykła, zwyczajna…
Ładny widok:
A to chyba kaczuchy odlatują do ciepłych krajów – szkoda, że nie zabrały ze sobą „kaczorów rządzących”…
A tu wieczorna toaleta kilku łabędzi:
Ostatni strzał na zachód i Odrę:
- DST 23.50km
- Czas 01:05
- VAVG 21.69km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Po tygodniu
Poniedziałek, 1 października 2007 · dodano: 01.10.2007 | Komentarze 1
Tydzień przerwy po ostatniej wyprawie przerwany.
Niestety kolana z niezmiennym stanie więc staram się ich nie obciążać. Nowy rower też muszę się nauczyć na nowo ujeżdżać. Nowa pozycja, inny sposób prowadzenia.
Reasumując dziś podskoczyłem sobie do Bytnicy - spokojnie, bez nerwów, taki rehabilitacyjny spacer rowerowy.
- DST 112.89km
- Czas 05:04
- VAVG 22.28km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Wspaniały początek jesieni
Niedziela, 23 września 2007 · dodano: 23.09.2007 | Komentarze 2
Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego początku jesieni. Piękna pogoda i najdłuższa przejażdżka rowerowa w karierze. Ale po kolei…
Wczoraj czyli w sobotę dokonałem zakupu nowego roweru: SPRICK ACTIVE TREKKING – niby nic takiego ale to dokładnie to czego szukałem. No i żeby to sprawdzić (w sensie czy to TO) wybrałem się do Żar (przez: Połupin, Dąbie, Kosierz, Lubiatów, Bogaczów, Nowogród, Dąbrowie, Bieniów).
Pogoda cudna: ciepło i słonecznie plus lekki wiaterek, oczywiście w twarz ale było to do przejścia. Zrobiłem trochę kilometrów co się wiązało z tym, że trzeba było skakać pomiędzy powiatami (taka przyjaźń sąsiedzka)
A poniżej widać ile już za mną… jakieś 16 km…
Oto i moje cudeńko. 28 cali… osprzęt Shimano… i jakieś inne pierdoły – zresztą kogo to obchodzi – ważne jest to jak się jedzie a jedzie się wspaniale: wysoko jak w tirze, prędkości naddźwiękowe, miękko w pupcię… nic tylko pedałować, co czym prędzej zrobiłem.
Mijam sobie lekko Nowogród a tu jakaś biedna Fiesta w rowie samotnie sobie stoi. Z moich osobistych oględzin wynika, że osoba kierująca pojazdem marki Ford Fiesta nie dostosowała prędkości jazdy do panujących warunków i… poleciała do rowu jak się patrzy i w tym rowie wytraciła prędkość lokując jednocześnie swoją twarz w poduszce powietrznej… dziwne że taka mieścina ma poduszki…

Przyszedł czas na odpoczynek – popiło się w drogę.
No i Żary – upragniony widok. Jednym słowem udało się.

A kto zgadnie co jest na poniższych zdjęciach…

…zgadza się. Na poniższych zdjęciach można zaobserwować pole, na którym kiedyś odbywał się przystanek Woodstock.
Nawrót robiłem na stacji benzynowej orlen – fotka z okolic owej stacji.
Jako że rowerek jest dość nowy trzeba było trochę podkręcać… i zorganizować piciu na powrót… aż było dość ciepło to poszły cztery Powerrade i litr wody plus mars i princessa.
A to już takie tam fotki – okolice Nowogrodu na powrocie.
A tu tory – też w Nowogrodzie…

A następnie powrót do domu.
Podsumowując.
Wspaniały wyjazd. Niestety kolana bolą więc nie wiem czy nie ostatni… Poza tym dwa razy walili na mnie na czołówkę – ach ci Polscy kierowcy…
- DST 60.00km
- Czas 02:30
- VAVG 24.00km/h
- Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
- Aktywność Jazda na rowerze
Mało czasu po pracy
Czwartek, 20 września 2007 · dodano: 20.09.2007 | Komentarze 0
Po pracy niestety coraz mniej czasu przed zmrokiem zostaje na jeżdżenie, ale jak na dzień roboczy 60 km to nie taki zły wynik.
Wybrałem się do Gubina. Trasa fajna, szybka z ogromnym jednak minusem: tiry, tiry, tiry... chociaż kierowny mniejszych aut nie są wcale lepsi. Reasumując piszę teraz więc przeżyłem.
Słokno świeciło więc i jazda była przyjemna. Od czasu do czasu w Krosenku n/Odrą pojawia się pociąg - no i mi się trafiło.
A potem to już przed siebie. Macie czasem tak że wiatr zapodaje w twarz aż się wszystkiego odechciewa i marzycie tylko o tym by w drodze powrotnej wiało w plecy?Ja tak mam a dziś to do kwardatu tak miałem.
Oczywiście na tym wyraźnym zdjęciu widać znak, że do Gubina jeszcze 6 km (w rzeczywistości do rogatek miasta były 2 a do centrum z 8 - więc nie wiem kto wyliczył to co jest na znaku).A znak wygląda tak:
Potem była chwila przerwy na zebranie się do kupy i zrobienie sobie rodzinnej fotki.
Jak się okazuje w Gubinie mają nawet konie... i wulkanizację...

...i co się okazało - marzenie się spełniło i posuwał mnie wiatr prosto do domu. Wiaterek w plecy, większość trasy w dół, żyć nie umierać a raczej pedałować i nie umierać.
Na koniec fotka Krosneka wieczorową porą:



