Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Egonik z miasteczka Krosno Odrzańskie. Mam przejechane 24930.04 kilometrów w tym 1367.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Egonik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Powyźej 100 km

Dystans całkowity:2795.62 km (w terenie 30.00 km; 1.07%)
Czas w ruchu:129:03
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:54.47 km/h
Suma podjazdów:238 m
Suma kalorii:1368 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:121.55 km i 5h 36m
Więcej statystyk
  • DST 100.80km
  • Czas 04:29
  • VAVG 22.48km/h
  • VMAX 54.47km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt SCOTT ' y
  • Aktywność Jazda na rowerze

SETUNIA!!!:)

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 2

Dawno już nie miałem takiego wpisu:)

STO KILOMETRÓW I OSIEMDZIESIĄT METRÓW!

Wybrałem się do serwisu do CYKLOMANIAKA, by sobie sprawić nowe pedały.

...i trochę świeżego powietrza w dętkach.

Cyklomaniak-zaczerpnięcie powietrza w dętki + nowe pedały © egonik


Po ogarnięciu roweru odwiedziłem Asię...
Zielona Góra - widok z balkonu © egonik


...i pojechaliśmy, na deptak i Czerwieńska, gdzie miałem odwiedzić pewnych ludzi (nawet fajnych znalomych), ALE ICH NIE BYŁO...!

Potem nasze drogi się rozjechały i pognałem do domu przez Nietków, Leśniów i Strumienno, gdzie był grill i karkówka i basen i opalanie, czyli tak zwany RELAX:)
Powrót niestety pod wiatr... Pod koniec przeprawa przez nieco szerszy niż zwykle Bóbr:
Bóbr - czerwiec 2013 © egonik

Bóbr - czerwiec 2013 © egonik


Byle do jutra:)


Kategoria Powyźej 100 km


  • DST 105.19km
  • Czas 05:39
  • VAVG 18.62km/h
  • VMAX 39.63km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gorzów – powrót – odcinek 1

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 15.04.2012 | Komentarze 2

Pierwsza stówa w tym roku! …niestety bardziej wymęczona, niż przejechana. Bywa i tak, ale nie odpuściłem i do końca w siodle.

Wyobraźmy sobie taką sytuację…
Moja małżonka rozpoczęła studia w Gorzowie. Co rodzi pewien kłopot logistyczny. A mianowicie, po długich dyskusjach ustalono, że będzie jeździła autem. Niby nic, a jednak. A braku doświadczenia w jeżdżeniu po obcych landach poprosiła bym wybrał się z nią (oczywiście z mojej strony był opór, niech się dziewczyna uczy…). Aż ostatecznie, dzień wcześniej, stwierdziłem: NO DOBRA (mięczak…? Jak się później okazało, wcale nie).

Powstały następujące scenariusze:
1. Jedziemy autem i ja wraca autem, ona autobusem na drugi dzień.
2. Jedziemy autem i ja wracam autobusem, ona autem na drugi dzień.

Oczywiście wygrał trzeci scenariusz:
3. Jedziemy autem i ja wracam rowerem… Pomysł zrodził się w ułamku sekundy. Szybka organizacja, oglądanie mapy, podliczanie czasów + obmyślanie wałówki na wyjazd.

Jeszcze wtedy myślałem, że jestem przygotowany na pierwszą stówę w tym roku…:)

Do Gorzowa dojechaliśmy chwilę przed jedenastą. Szybkie poskładanie roweru w całość + sakwa + prowiant + pożegnanie z żoną.

Rower kompletny, przygotowany do jazdy © egonik


Mimo pośpiechu zatrzymałem się w paru miejscach.
- wątek żużlowy:
Edward Jancarz © egonik

Stadion im. Edwarda Jancarza © egonik

Tego dnia odbył się mecz Polska – Reszta Świata... 47 : 45:)

-wątek architektoniczny:
Katedra Wniebowzięcia NMP © egonik

Most Staromiejski © egonik


-wątek wód śródlądowych:
Warta (widok z Mostu Staromiejskiego) © egonik

Kanał Ulgi - przeprawa ulicą Piaskową (jak dla mnie to ona jest bardziej kamienna jak piaskowa...) © egonik

Kanał Ulgi - Gorzów Wlkp. © egonik


Tyle ze zwiedzania. Trzeba wracać do domu, bo nadciąga front…
Gorzów się chmurzy © egonik


Jednak Polska to nie jest biedny kraj. Jak się okazuje stać nas na podgrzewane pola.
Uprawianie na ciepło © egonik


Poruszę przy okazji wątek komfortu jazdy. Przez jakieś 20 km bolały mnie kolana – nowy rodzaj bólu, jeśli chodzi o mnie, w przedniej części kolana. Szukając recepty, podwyższyłem kierownicę o jakieś 2 cm (widocznie podczas składania osiadła za nisko). Efekt murowany, jak ręką odjął. Komfort!:)

Pierwszy popas miałem w Lubniewicach. Czyli po jakiś 35 km. Fantastyczna miejscówka. Wiadomo nie od dziś, że jarają mnie takie miejsce, gdzie są jeziora i cała ta leśna architektura wokół. Przyroda.
Jezioro Lubiąż - Lubniewice © egonik

Jezioro Lubiąż - Lubniewice © egonik

Jezioro Lubiąż - Lubniewice © egonik

Jezioro Lubiąż - Lubniewice © egonik

Basen... © egonik

Most łączący parki: Stary i Nowy Zamek © egonik


Bardzo fajne miejsce. Jak się okazało nie za wiele obejrzałem, ale na pewno w najbliższej przyszłości to poprawię.
Lubniewice - mapka © egonik


„Nie za wiele” nie oznacza, że nic…:)
Nowym Zamkiem - monumentalny pałac neorenesansowy z 1909 roku z neogotycką wieżą widokową © egonik

Kościół parafialny (gotycki) pw. Matki Bożej Różańcowej z XV wieku, z neogotycką wieżą z 1882 roku © egonik

Fontanna/Ryneczek - Lubniewice © egonik

Dwa psy parkingowe © egonik


Pytanie, na które raczej nie ma jednoznacznej odpowiedzi:
Dotyczy czy nie dotyczy? © egonik


I mniej więcej od teraz zaczęła się nierówna walka o powrót do domu. Moje JA chciało wracać, ale moje nogi i cała reszta, to już niekoniecznie. Wycinek drogi:
Falowanie © egonik


Napełnianie bidonu po drodze...
Struga Ostrowska © egonik

Struga Ostrowska - wodospad © egonik


…wróciłem.

Po drodze jeszcze mały sportowy epizod… Gdy moim oczom ukazał się rowerzysta to nabrałem motywacji i to nic, że nie miałem siły go gonić. Ostatecznie po paru kilometrach dojechałem człowieka… Wiele mnie kosztowało, by ten 70-cio letni pan (tak szacuję) mnie nie wyprzedził…:)

REKLAMA
Wiadomo, że jeżdżę na rowerze marki SPRICK (produkowanym w Świebodzinie). Kilka razy w roku odbywa się tam wyprzedaż, na którą docierają ludzie z wielu odległych miejsc Polski (na przykład Pani z Inowrocławia - Pozdrawiam). Polecam wszystkim komu mogę te wyprzedaże, bo za małe pieniądze można kupić fajne, solidne rowerki (mój jeździ już 5 lat, zrobił 7000 km i tylko trochę się zamortyzował).
Nasze zakupy:
Rower dla Renatki © egonik

Rower dla Błażejka © egonik


Plus dwa trekkingi dla Pani K. i Pana D. Wspomnę tylko, że dzięki Pani K., będącej jeszcze wtedy w ciąży, ominęliśmy wielu (niezadowolonych z tego powodu) kupujących. Pozdrawiam Pana Dyrektora ze SPRICKA! Równy z Pana gość. Pozdrawiam.

Zaczynamy kolejny tydzień życia. Powodzenia.

Pozdrower!




  • DST 124.85km
  • Czas 06:04
  • VAVG 20.58km/h
  • VMAX 50.04km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dramatyczny powrót...

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 19.10.2011 | Komentarze 2

....cóż, w tym miejscu pojawi się opis wycieczki za niemiecką granicą, z której było bardzo ciężko wrócić...

Z braku czasu zostawiam to na kiedy indziej:)




  • DST 133.27km
  • Czas 06:06
  • VAVG 21.85km/h
  • VMAX 35.74km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziewiętnasta trzydzieści...

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 31.08.2011 | Komentarze 0

Godzina dziewiętnasta trzydzieści była godziną „W” tego dnia. Co by się nie działo, gdzie bym nie pojechał, musiałem zdążyć…

Dlatego też, by dodać smaczku całemu dniu, wybrałem się na Niemcy. Kopia trasy, którą już kiedyś jechałem, czyli:

POLSKA: Krosno >> Bobrowice >> Lubsko >> Brody >> Zasieki >> NIEMCY: Sacrow >> Naundorf >> Briesnig >> Griessen >> Gross Gastrose >> POLSKA: Gubinek >> Krosno

Kilometrowo to tak mniej więcej 95 km w Polsce a reszta to zagranica.

Pogodowo było akurat: lekko zachmurzone niebo, dość ciepło, wiatr – najpierw wmordewind a ostatnie 40 km to popychanko.

Pierwsza pauza po około 25 kilometrach. Tyłek mnie prosił o przerwę bo ma odleżyny i musi odetchnąć. Jak zawsze rumak musiał załapać się na fotę.

Wiadomo - mój bicykl. Prawda, że wygląda profesjonalnie? © egonik


Obwodnica Lubska czyli obieram kierunek na Zasieki. Do granicy już całkiem blisko. Również coraz bliżej do dziewiętnastej trzydzieści… Zostało niewiele czasu na zwiedzanie.
Obwodnica dobra rzecz - Lubsko © egonik


A teraz niespodzianka. Polska rzeczywistość. W sumie to trochę sprzętu RTV udałoby się z tego poskładać. A tak na poważnie to nóż się w kieszeni otwiera… Po pierwsze na syfiarza, który to wypierdzielił, po drugie na służby, które tego nie uprzątnęły.
Druga twarz polskiego pobocza © egonik


Brody to jakieś 50 km drogi za mną. Tutaj pokręciłem się trochę więcej. Oto na co rzuciłem okiem:
Brody - kościół pw. Wszystkich Świętych © egonik

Brody - tablica informacyjna © egonik

Brody - centrum © egonik

Brody - łuk mieszkaniowy, © egonik

Pałac Brühla w Brodach – barokowy pałac, wybudowany w latach 1741-1753 © egonik

Pałac Brühla w Brodach – barokowy pałac, wybudowany w latach 1741-1753 © egonik


Pojechałem w prawo. Trochę pod górkę aż pod samą wieżę widokową.
…i jak zwykle było nieczynne. Człowiek zasuwa tyle kilometrów by wdrapać się 141 stopni na szczyt wieży i nic z tego. Można się zirytować. Działo się to w Jeziorach Wysokich.
Zawsze nieczynna wieża © egonik


Tak się więc zirytowałem, że zgłodniałem. Nic tak nie nakarmia w drodze jak buława z serem (lub dwie). Karmienie odbyło się gdzieś na ścieżce rowerowej przed Zasiekami.
Nażarty Egonik:) © egonik


No i Niemcy – kraj autostrad i porządku.
Dojczland wilkomen © egonik


Niedziela to dzień kiedy to nie uraczysz Niemca na drodze. Cisza, spokój. Aż czuje się w powietrzu ostatnie dane o spadku gospodarczym w tym kraju.
Zdecydowany brak Niemca © egonik


Dalej to już ścieżką bo jak wiadomo mają ich tutaj bez liku. Moja ciągnęła się wzdłuż granicy czyli wałem przy Nysie Łużyckiej. Na ścieżce było już trochę Niemców, zwykle starszych, pojawiły się też kramy z żarełkiem. Cóż, jeśli chodzi o infrastrukturę rowerową to jest full service. A asfalt na niej lepszy jak na niejednej polskiej drodze.
Parking dla rowerzystów - SZOK! © egonik


Przypominam tylko, że do dziewiętnastej trzydzieści pozostało już niewiele czasu…

Griesen – wreszcie docieram do jedynego miejsca, które miałem w planie odwiedzić, a mianowicie do kopalni odkrywkowej Janschwalde.
Najpierw mijam przyścieżkową elektrownię wodną na Nysie.
Griesen - elektrownia wodna z lat 20-tych © egonik


…coś, mi się zdaje, że stacjonują tu amerykanie…
"Oh say can you see, by the dawn's early light..." © egonik


…i pewnie przylecieli tą kabaryną…
Latanie jest mu raczej obce... © egonik


Akcent polski…
...żę jak? © egonik


Kościół późnogotycki z kamieni polnych. Najprawdziwsza prawda.
Kościół z kamienia © egonik


Wreszcie dotarłem do celu.
Przygotowano dla turystów taras widokowy, z którego widoki są skromnie mówiąc dość ubogie.
Tagebau Janschwalde wilkomen © egonik

Tagebau Janschwalde - taras widokowy © egonik


…oczywiście powyższy widok nie był satysfakcjonujący więc ruszyłem na eksplorację terenu mimo różnych znaków informujących mnie o tym, że nie powinienem lub jak już wlazłem to żebym uważał.
Tagebau Janschwalde - z bliska © egonik

Ale o co chodzi...? © egonik


…zerknąłem na zegarek i niestety nie było niespodzianki – czas wciąż uciekał. Dziewiętnasta trzydzieści…

Wróciłem czym prędzej na ścieżkę i w drogę, ku Polsce.
16 kilometrów w tym kierunku i będzie Polska © egonik


A po drodze:
- jak poprawnie wykorzystać dotacje z Unii…
Jak wielki kalkulator na baterie słoneczne:) © egonik


- grupa Niemców marząca o tym, że ten kawałek ziemi w centralnej Europie w postaci Polski mógł być kiedyś ich;
Mortal Kombatant © egonik


- ci powyżej patrzą się na to co poniżej – skróty do Polski; ja pojechałem na około…
Keine grenzen © egonik


Wreszcie dotarłem. Przeprawa graniczna. Wiatr w plecy. Posiłek regeneracyjny. Ostatnie 35 km…
…w tym momencie było już spokojniej bo przy pomyślnych wiatrach do Krosna dotarłbym na ok. 18-tą…
Zielona Góra sialalalalalalalalalaaa hej © egonik


Czyli półtorej godziny przed…

W dniu kolejnym, czyli w Poniedziałek, 29-go Sierpnia 2011 roku, obchodziliśmy z moją małżonką drugą rocznicę ślubu. W związku z tym, że tego dnia nie mieliśmy czasu dla siebie bo praca i inne, romantyczną randkę zaplanowaliśmy sobie na DZIEWIĘTNASTĄ TRZYDZIEŚCI w Niedzielę Ot i całe zakończenie historii

Reasumując zdążyłem i było wspaniale.

Wszystkiego Najlepszego z okazji dwóch poślubnych lat! KCG!


Kategoria Powyźej 100 km


  • DST 102.13km
  • Czas 04:53
  • VAVG 20.91km/h
  • VMAX 39.63km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łagów Lubuski – Zlot Motocyklowy

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 6

…Łagów Lubuski czyli kolejny klasyk każdego sezon. Trasa obowiązkowo do objechania.

Traska ta sama co zwykle, czyli w tą i z powrotem przez miejscowości takie jak: Struga, Bytnica, Gryżyna, Węgrzynice, Błonie, Niedźwiedź, Toporów, Czyste.

Podczas czytania tego wpisu nie znajdziecie lasów, nie znajdziecie jezior czy innych widoków przyrodniczo – krajoznawczych… Nie ma szans!

Dziś gościem specjalnym są motocykle, różne różniaste. Prawdę pisząc każdy był inny i próżno było szukać takich samych dwóch egzemplarzy. Co prawda były podobne, ale tylko pozornie. Dwa, trzy, cztery koła…

…pełno ich w całym mieście i na drodze dojazdowej.

Więcej nie piszę bo i po co. Zapraszam do pooglądania:)

Podzielę wszystko na grupy tematyczne:

ZBIOROWO

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik


SOLÓWKI
Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik


CIEKAWOSTKI
>> egzemplarz FUCK SYSTEM – maszyna wielkości dwóch motocykli (dla porównania: obok stoi DEAD – po rejestracji wnioskuję, że nie ma już właściciela…);
Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik


>> jak ze wszystkim, tak i z jeżdżeniem na quadzie trzeba zaczynać od jak najwcześniejszych lat:)
Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik


>> na koniec błyszcząca perełka, egzemplarz NIEDOTYKALSKI;
Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik

Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik


SZALEŃSTWO
Było też trochę pokazów…
Poniżej chłopaki się namawiają, a jeszcze poniżej efekty tego co ustalili.
Łagów Lubuski - XVI Festiwal Rock Blues i Motocykle © egonik





LUNCH
Czas na tradycję:)
Klasyk: z dżemem i bitą śmietaną © egonik


…nadmienię tylko, że było bardzo gorąco i nie tylko za sprawą dwu-, trzy-, czterokołowych maszyn. Słońce dziś nie odpuszczało.


Kategoria Powyźej 100 km


  • DST 112.13km
  • Czas 07:11
  • VAVG 15.61km/h
  • VMAX 40.03km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

BORNHOLM - PART ONE

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · dodano: 25.04.2011 | Komentarze 5

NA POCZĄTKU NAPISZĘ, ŻE SPEŁNIŁO SIĘ MOJE MARZENIE:)

Nie był to zwykły, tradycyjny wyjazd rowerowy.
Co więcej, nawet nie miałem jechać… Na szczęście znalazło się miejsce. Szybka decyzja, poprzedzona głęboką analizą finansową oraz konsultacją telefoniczną typu mąż-żona, i szykowanko.

Najważniejszy komunikat z mojej strony w czasie przygotowań to: BEZ ROWERU NIE JADĘ!

…bo była wątpliwość czy mój bike się zmieści…

…zmieścił się, a nawet było jeszcze sporo luzu:)

Na pięć dni stałem się członkiem spinningowej grupy wędkarskiej TEAM ZACHÓD. Muszę wspomnieć, że my rowerzyści czasem z wędkarzami mamy coś wspólnego… np. osprzęt Shimano:)

Mimo, że mieliśmy zupełnie inny cel wyprawy myślę sobie, że stanowiliśmy dość udaną, zgraną grupę – nikt nikogo nie zabił i nawet było o czym pogadać a co więcej śmieszyły nas te same rzeczy…
Ci wędkarze nie są tacy źli.

ATTENTION! Zanim porwie mnie wir opowiadania i zdjęciowania z góry zaznaczam, że moja wiedza wędkarska jest jeszcze dość uboga, mimo pięciodniowego intensywnego kursu, dlatego też wybaczcie wszelkie pomyłki w nazewnictwie czy też inne.

Całość podzieliłem na pięć dni:
- 2 dni „zerowe” czyli dojazd i powrót – zerowe bo nie było jazdy więc podpinam je do dni rowerowych;
- 3 dni „rowerowe” czyli rowerowe…

…a wszystko zamknę w 3 PART’ach.

NO TO LECIMY!



>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 0 <<<<



O 3 nad ranem zajechała pod mój blok kolumbryna, która już z zewnątrz udowadniała, że jest w stanie przewieźć niejeden rower, niejedną wędkę, niejeden namiot, wędkarza czy rowerzystę.

Pełny skład ekipy poniżej:

Team ZACHÓD i JA © egonik

…od lewej:
LOWELAS
GRUBY ZWIERZ
ZIOMEK
THE ANIMAL
EGONIK

Autem pojechaliśmy do portu Sassnitz (Niemcy) skąd wypływał prom do Ronne na Bornholmie. Czas dotarcia do niemieckiego portu to ok. 2 L wina, trochę kanapek, itp., natomiast prom na wyspę płynie 3,5 godziny.
Jeszcze w Sassnitz pogoda się pogorszyła, zrobiło się zimno i niepewnie co do tego, co nas zastanie po drugiej stronie…
W oczekiwaniu na prom:
FERRARI 479... © egonik

...do WC'etu i barykaduj... © egonik


Chwilę to trwało ale w końcu wjeżdżamy i zajmujemy miejsca na pięterku.
Ładujemy się na prom (widok zza szyby) © egonik


Trzeba się było trochę nabiegać ale w końcu znaleźliśmy miejsca dla całej grupy – co by razem spędzić te trudne chwile. Ten oto kolega nie miał tego szczęścia:
Samotny wilk morski © egonik


Już płyniemy a pogoda nie odpuszcza… Ponuro, mgliście, sennie.
Wyjście z portu Sassnitz © egonik


…trzy i pół godziny później…

SZOK! Słonko! Kamień z serca:)
Czym prędzej pojechaliśmy na tanie pole namiotowe (jest ich pięć), które w okresie letnim zebrało pozytywne recenzje…
…ale to było w okresie letnim. My się tam wbiliśmy w drugiej połowie Kwietnia czyli: w dzień +14 a w nocy +4…

Dotarliśmy, wyszedł autochton i oferuje…
- kawał pola,
- brak prysznica,
- brak ciepłej wody,
- bieżąca woda w odległości 500 m od pola – zimna,
- toaleta spłukiwana wiadrem… - już na tym etapie obmyśliliśmy, że ten który korzysta zapewnia wodę następnemu…

SZOK po raz DRUGI! Ale kaszana… i impreza całkiem zdechła! Morale grupy na poziomie ziemi.

Właściciel (widząc, że nie jesteśmy zachwyceni…) zaproponował byśmy podskoczyli do AAKIRKEBY bo tam może być „normalne” pole. I było, oczywiście, że było… ale zamknięte. Dobrze, że na tej wyspie mieszkają sami dobrzy ludzie – właścicielka zaproponowała nam abyśmy pojechali do NEXO bo tam powinno być czynne pole…

Nie mając innego wyjścia, czyli to trzech razy sztuka, pojechaliśmy do NEXO.

I to było to, jedyna właściwa decyzja co do noclegu w ciągu całego dnia.
Mamy bazę wypadową: „Nexø Familiecamping”:
- jest woda gorąca,
- jest prysznic,
- jest normalny kibelek,
- jest miejsce,
- jest drożej… ale nikogo już to nie obchodziło bo była to fantastyczna miejscówka.
Baza w Nexo © egonik

Facet w „paski” to PROFESOR z Ciechanowa. Polak. Przydał się pierwszego dnia ale później mieliśmy go już dość… Koleś na każdy temat zawsze miał coś do powiedzenia i nie ukrywając trochę przynudzał. Ale ostatecznie nie o to chodziło... On po prostu nie pił!

Namioty rozbite, na rower za późno ale na wędkowanie za to w sam raz. Jeszcze jedno, do morza mieliśmy jakieś 50 metrów:)
Kawałek od morza © egonik


No i się zaczęło…
Team ZACHÓD w akcji 1 © egonik

Team ZACHÓD w akcji 2 © egonik

Team ZACHÓD w akcji 3 © egonik

Team ZACHÓD w akcji 4 © egonik


…na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać.
I tyle ją widzieli... © egonik


Niestety, ta się „wypuściła”.
Sytuacja tylko zmotywowała do większej determinacji – plastikowe buty i do wody, bliżej ryb.
Po pas w wodzie © egonik


…branko, podbierak w ruch i jeeeeesssssstttttttt ryyyyyyyybbbbbbaaaaaaaa!
Huuuuuuurrrrrrraaaaaaa! Jest kolacja...:) © egonik

Sesja solowa © egonik

Dumni po zwycięstwie © egonik


Kilka ujęć przed kolacją. Chyba nie muszę pisać co jedliśmy…
Noc się zbliża © egonik

Ten co pilnuje kamieni © egonik

Powrót do domu © egonik


Czas na sen.



>>>> BORNHOLM – DZIEŃ 1, PONIEDZIAŁEK <<<<




Plan na dzień pierwszy to:
- wędkarze: złowić rybę,
- rowerzysta: objechać wyspę po obwodzie.

…cóż, plany prawie zrealizowano. Ryby brak a trasę musiałem skrócić ze względów humanitarnych dla mojego organizmu ale kilometry te same co pierwotnie założyłem.

Schemat dni wyglądał w ten sposób, że rozchodziliśmy się z rana – każdy do swoich zajęć – i spotykaliśmy wieczorem na różnorakiej konsumpcji.

Wędkowanie czas zacząć.
Wędkarze w drodze © egonik

Wędkarze dotarli © egonik


Ci też nie próżnują o poranku.
Płyną na Trolling © egonik


Ale co najważniejsze chłopaki nie zostają sami na brzegu – jest jeden koleś co pilnuje porządku.
Niemy obserwator © egonik


NEXO o poranku.
Jakiś miejscowy budynek © egonik

Port w Nexo o poranku © egonik


Wycieczkę czas zacząć.
Trasa: NEXO >> SVANEKE >> GUDHJEM >> SANDVIG >> HASLE >> RONNE >> AKKIRKEBY >> NEXO (podaję tylko najważniejsze miejscowości na trasie, generalnie jechałem trasą rowerową nr 10: NEXO >> RONNE – a następnie trasą rowerową nr 21: RONNE >> NEXO.
Rzadko na zdjęciach - EGONIK © egonik


No i się zaczęło, czyli moja szalona jazda po wyspie:)
Piękne widoki, wspaniałe ścieżki, fantastyczna pogoda (oprócz wkurzającego wiatru – jego na zdjęciach nie widać…).
Widok jakich wiele © egonik

Wiatrak w Arsdale © egonik

Port w Svaneke © egonik

Ptasie drzewo © egonik

Strumyk w Listed © egonik


Cóż, nie da się ukryć, że było co fotografować. Co więcej, ciężko było mi jechać bo obfotografować chciałem wszystko. Po prostu zdjęciowe szaleństwo:)
Jedźmy dalej… po tych doskonale przygotowanych ścieżkach rowerowych.
Ścieżka rowerowa nr 10 © egonik

Trochę zwierząt © egonik


Po dłuższej wspinaczce, czasem prowadząc rower, czas na zjazd. Oczywiście nie był to zjazd swobodny bo wiatr naprawdę szalał na całego – odległość 30-tu km to jak 60 w normalnych warunkach polskich.
Dziesięć procent © egonik


Po nierównej walce docieram do GUDHJEM, gdzie zaplanowałem sobie dłuższą przerwę na prowiant i takie tam.
Miasto, jak każde inne na wyspie, po prostu zajebiste w tej swojej architekturze, klimacie, bornholmskowości.
Kościół w Gudhjem © egonik

Też kościół tylko, że z dołu © egonik

Mała łajba © egonik

Hotel Gudhjem © egonik


To są dopiero jakieś jaja… Zignorowałem!
Jakiś zakaz © egonik


Auta… I one podkreślają charakter wyspy. Mają swój klimat.
Samochód dostawczy © egonik

Czerwone kabriolety © egonik


No i widoczki. Nawet załapałem się na jedną fotkę. Nie pisałem, że jechałem z kumplem… SAMOWYZWALACZ mu na imię.
Znowy ja - w Gudhjel © egonik

Wybrzeże w Gudhjem © egonik

Zwrot o 180 stopni © egonik


A tam, daleko, jest wyspa CHRISTIANSO, gdzie wszystko trzeba dostarczać z lądu, gdzie nie można trzymać psów i kotów a kibelek spłukuje się wodą morską. By się tam dostać wystarczy 150 koron. Nie ma tam asfaltu… ale za to jest 60-ciu mieszkańców. Podobno warto tam zajrzeć. Kto wie, może następnym razem.
Wyspa Christianso © egonik


Wsiadłem na rower i starałem się zrobić jakieś dodatkowe kilometry… Starałem się ale co chwilę musiałem przystawać by karmić się pięknymi widokami a jestem już nieźle nażarty. Mosty, rzeczki, wodospady… Dodam tylko, że wciąż jechałem trasą nr 10.
Rzeczka Bobbevej wpada tutaj do morza.
Nad rzeczką Bobbevej © egonik

Rzeczka Bobbovej © egonik

Bobbovey - wodospad © egonik


A tutaj do morza zmierza rzeczka Vasse Baek.
Most nad rzeką Vasse Baek © egonik

Rzeczka Vasse Beak © egonik


Jeszcze tyko rzut oka na GUDHJEM i w drogę. Dzień dość intensywny bo kilometrów do zrobienia co nie miara.
Gudhjem z kilku kilometrów dalej... © egonik


Nie będę już pisał o tym, że nie zdążyłem się nawet rozpędzić gdy moim oczom ukazał się napis: Bornholms Kunstmuseum… Brzmiało to dość interesująco. Postanowiłem zajrzeć, przeczytałem jeszcze, że jest tu Helligdomsklipperne… czyli to:
Helligdomskipperne 1 © egonik

Helligdomskipperne 2 © egonik

Helligdomskipperne 3 © egonik

Helligdomskipperne 4 © egonik

Helligdomskipperne 5 © egonik

Te drewniane schody zniszczyły na chwilę moje morale… Nogi po wspinaczce odmówiły posłuszeństwa… Nie pierwszy i nie ostatni raz tego dnia.

My tu gadu gadu a wyspa czeka by ją spenetrować…:)
Miasteczko SANDVIG – najdalej wysunięta na północ osada ludzka. Trochę architektury:
Miasteczko Sandvig 1 © egonik

Miasteczko Sandvig 2 © egonik

Miasteczko Sandvig 3 © egonik

Miasteczko Sandvig 4 © egonik


Mają tam również bibliotekę…
Biblioteka w Sandvig © egonik


…oraz remizę strażacką.
Dom Strażaka w Sandvig © egonik


Tutaj dla odmiany jeździ się amerykańskimi furami – „American Muscle”:)
Ford z Ameryki © egonik


Pisałem już, że moje nogi coś tam nie teges, że fochy, że po schodach się prowadzałem i że dalej ze mną nie jadą… Cóż teraz to im dowaliłem. Zachciało mi się obejrzeć z bliska latarnię morską Hammer fyr. Niby nic ale do niej prowadziła tak stroma droga, że hej. Dwa kilometry na piechotę. Ale jak już dotarłem na górę… nie żałowałem tego wysiłku ani przez sekundę. Nogi też nie żałowały:)
Pewnie jakieś obserwatorium © egonik

Latarnia morska Hammer fyr © egonik


Oczywiście to nie wszystko bo nieopodal można było rzucić okiem na, jak mi się wydaje, kamieniołom i jeziorka Opalso (mniejsze) oraz Hemmerso (większe).
Ludzie wśród kamieni © egonik

Opalso (to bliżej) i Hammerso (to dalej) © egonik

Wiem, wiem, kopara opada… Fantastyczny widok.

A z prawej na pierwszym planie port Hammer Havn a w tle ruiny zamku Hammershus.
Panoramka z widokiem na ruiny zamku © egonik


Pojechałem do zamku, po drodze minąłem grupę kibiców, niestety dość niezainteresowanych… Ogólnie to sporo ich na wyspie.
Kibole sportów trawiastych © egonik


Zamek Hammershus.
Najpierw mnie obrazili… że co, że rowerem nie można…
Sporo tam tych głupich znaków © egonik


…a potem okazało się, że zasadniczo (nawet grupowo) ignoruje się te głupie znaki.
Rycerze rowerowi na zamku © egonik


Teraz muszę się uzewnętrznić… Mniej więcej w tym miejscu dopadł mnie kryzys i znienawidziłem wszystko i wszystkich… Gdy już nie było nadziei, pomogła mi kanapka z kotletem i Cola z Biedronki – która de facto było niekwestionowanym sponsorem prowiantu dla całej grupy.

Od tej pory ścieżka przestała być asfaltowa a stała się leśna, podgórna, zgórna i korzeniasta. Poniżej jeden ze zjazdów… Znaczy się ja sprowadziłem rower. Działo się to na chwilę przed miejscowością VANG.
Leśna stromizna © egonik


Następnie przemknąłem przez HASLE i RONNE i ruszyłem drogą rowerową nr 21 do NEXO. A po drodze:
- Nylars Kirke Rundkirke – podobno będąc na wyspie trzeba zobaczyć te okrągłe kościoły, wykonałem więc minimum;
Nylars Kirke Rundkirke © egonik


- kościół w AKIRKEBY – przerwa na picie… ostatni wir Coli.
Czercz w Akirkeby © egonik


- do NEXO już całkiem blisko…
Już niedługo, coraz bliżej... © egonik


- a tych to tutaj jest całkiem sporo – raczej nie ma chętnych by do nich strzelać więc kicają gdzie popadnie;
Brązowy "szarak" © egonik


Sukces. Dzień minął. Kilometry zrobione. Najedzony i napity poszedłem spać:)
Dobranoc - księżyc nad Nexo © egonik


PS. Part drugi już wkrótce… cokolwiek to znaczy…

Pozdrawiam!

Czwartkowy poranek w Nexo © egonik




  • DST 102.12km
  • Czas 05:04
  • VAVG 20.16km/h
  • VMAX 38.12km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stówa!:)

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 29.08.2010 | Komentarze 7

Zacznę może od tego…

DZIŚ JEST PIERWSZA ROCZNICA TEGO, ŻE SIĘ ZMAŁŻONKOWAŁEM:)
DZIĘKI GABI ZA TEN ROK, ZA KILKA POPRZEDNICH I OCZYWIŚCIE DZIESIĄT NASTĘPNYCH!!!

Jak to przystało na pierwszą rocznicę pojeździłem rowerem bo małżonka jest w Zakopanym. Hmmm…

Wybrałem się do Łagowa Lubuskiego czyli szlagierowa, coroczna trasa, która musi co roku zostać odjechana. Szkoda, że tak późno ale co tam.

Trasa: Struga >> Bytnica >> Gryżyna >> Węgrzynice >> Błonie >> Niedźwiedź >> Toporów >> Poźrzadło >> ŁAGÓW >> i z powrotem.

Chciałbym jeszcze nadmienić, że pojechałem w trasę z sakwą pożyczoną od Dyrektora ds. Marketingu z mojej firmy, czyli mojego przełożonego. Dzięki temu mogłem zabrać więcej prowiantu i inne. Na tym kończę podlizywanie się:)

Przed podróżą obejrzałem ze 150 prognoz pogody… Wynik ten sam: nie za ciepło i deszcz ale przelotny więc może przeleci bokiem…

Deszcz przelatujący bokiem wygląda tak. ZA TYCH CO POD CHMURĄ!

Deszcz w oddali © egonik


Oprócz chmur było też słonko…
Rower w blasku słońca © egonik

…za podporę podnóżkową posłużył kamień. A bo przez tą sakwę rower trochę się chybotał na postojach…

Ktoś ostatnio skomentował, że u nas płasko jest. Nie wszędzie, jak widać poniżej. Napiszę więcej: podjazdów u nas jest w cholerę i jeszcze trochę.
Górzyście © egonik


Zanim dojechałem do Łagowa na 40-tym km po raz pierwszy skorzystałem z płaszcza przeciwdeszczowego. I jak się okazało nie ostatni raz podczas tej wycieczki…

Jest i Łagów. Przez weekend działy się tu chyba jakieś zawody albo szkolenia z nurkowania. Podczas gdy ekipa się pakowała dwóch maruderów postanowiło się zamoczyć.
Nurki dwa © egonik

Nurki moczą rurki © egonik

Nieśmiały © egonik

No i poszli w dół © egonik

BUL BUL © egonik

Widać bąbelki © egonik

Uważajcie na brzeg!!! © egonik

…no i popłynęli.

Fajny rower:)
Sprzęt po tuningu © egonik


Fajna kaczka:) (…o ile kaczki mogą być fajne…)
Ptak wodny © egonik


Praktycznie przez cały pobyt w Łagowie padało. Mimo tej przeciwności strzeliłem kilka fotek.

W TYM MIEJSCU ŚPIESZĘ POINFORMOWAĆ, ŻE WSZYSTKIE ZDJĘCIA UMIESZCZONE PRZY OKAZJI TEJ WYCIECZKI POCHODZĄ Z APRATU MOJEJ SIOSTRY I JEJ RODZINY. ZA UŻYCZENIE SERDECZNIE DZIĘKUJĘ!!!

Jak widać, nie tylko sakwa była pożyczona…

Zapraszam do spaceru wokół jeziora. Dość błotnie.
Błoto © egonik


To co jest na pewno nowe to amfiteatr. Odnowiony znaczy. Ktoś wymyślił by kamienie pozamykać w klatki.
Amfiteatr © egonik

Amfiteatr © egonik


Drzwi do Zamku…
Opened door © egonik


…do tego zamku.
Zamek Joannitów © egonik


Most, jak zawsze niezmienny. Ceglasty i wysoki.
Most © egonik


Łabędź I jego dzieciaki. Oczywiście w deszczu.
Białas © egonik

Szaraki trzy © egonik


Panorama Łagowa. W deszczu i bez.
Pada © egonik

Chwila oddechu od deszczu © egonik


A teraz esencja, głębia… tęcza smaków. Gofr na wyjeździe. Mój ulubiony, przewspaniały gofr z dżemem i bitą śmietaną. Doskonale podany. Kolejność następująca: gofr, dżem, bita śmietana… Nigdy dżem na bitą śmietanę, NIGDY!!!Gdy powiedziałem sprzedawczyni jak ma być to odpowiedziała, że to oczywiste… Ale jak byłem ostatnio w Wiśle to dla tamtego sprzedawcy nie było to oczywiste i nawalił dżem na bitą… Ale dziś ten niesmak został zatarty. Gofry Rules!!!
Mniam:) © egonik


Czas na powrót do domu. Wyjazd oczywiście w deszczu. Po drodze natknąłem się na budowę ścieżki rowerowej. Wygląda na międzynarodówkę. Pewnie będzie z 10 pasów… Mam tylko nadzieję, że nie będą jej remontować zaraz po oddaniu do użytku.
Ścieżka rowerowa © egonik


Reasumując: wreszcie stówa, szkoda tylko, że pogoda taka niemiła dziś była: deszcz, wiatr, chłodno. Cóż, trzeba się przyzwyczaić – idzie jesień…

Miłego tygodnia życzę!

Pozdrower!


Kategoria Powyźej 100 km


  • DST 167.12km
  • Teren 7.00km
  • Czas 07:54
  • VAVG 21.15km/h
  • VMAX 49.16km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rekordowe kilometry w deszczu

Sobota, 25 lipca 2009 · dodano: 26.07.2009 | Komentarze 7


k… m…
ch…
ja p…
(powyżej moje przemyślenia nt. dzisiejszej pogody)

Cóż prognoza była jasna i klarowna: w ciągu dnia deszcz konwekcyjny, co oznacza, że może ale nie musi padać… Ale musiało, pewnie, że musiało. Jak planuję coś od kilku dni to w dzień realizacji musi lać deszcz. Jednak w niczym mi nie przeszkodził… Około 60 km jazdy odbyłem w strugach deszczu owinięty w płaszczyk przeciwdeszczowy za 5 zyka. Komfort murowany.

Wymyśliłem sobie ten wyjazd już jakiś czas temu. Jezioro Sławskie – słynne, w sumie niedaleko… więc czemu nie.
Trasa: Krosno – Połupin – Dąbie – Pław – Łagów – Leśniów Wielki – Zielona Góra – Stary Kisielin – Nowy Kisielin – Droszków – Łaz – Zabór – Milsko – Bojadła – Strumiany – Konotop – Lubiatów – Lubogoszcz – SŁAWA (…i z powrotem).

Było to mniej więcej tak…
Wyglądam przez okno a tu słoneczko, wow, szał, pięknie, cudnie, że hej. Ogólna euforia. Jeszcze tylko zakupki prowiantowe i w drogę.

Poranek - rzut z okna © egonik


Odra o poranku. Słonko już dość wysoko. Widok z mostu.
Słonko nad Odrą © egonik


Dłuższa pauza. Zielona Góra i zabytek klasy zero – Palmiarnia. Wyfiołkowana, że hej. Miejsce warte obejrzenia. W środku egzotyczna roślinność i dyskoteki… Ew. lokal na lunch bo lunch w dżungli to nie lada przyjemność.
Palmiarnia - Zielona Góra © egonik


Tak wygląda gaszenie euforii… Tuż za mną masa kłębiastych kumulusów sugerujących, że może odrobinę pokropić. A poza tym, pejzaż Zielonej Góry – Al. Konstytucji 3-go Maja i inne.
Zielona Góra - idą chmury © egonik


…nie będę tego komentował bo wygląda to tak słodko, że aż mdli – idę popić.
Buuuhahahah - różowa ławka © egonik


Jeszcze nie pada. Jadę sobie jadę a tu ikona polskiej przyrody. Bociek na łowach. Ale walczył. Jak się na niego żaby rzuciły… Dał sobie radę, w końcu to światowiec z ciepłych krajów (apropo – chyba nieźle się zdziwił przylatując do Polski na lato a tu jesień…)
Bociek na polowaniu © egonik


No i klops. Gdzieś wcześniej już mi się przewinął ten napis ale pomyślałem sobie, że może zapomnieli zdjąć. Nie zapomnieli. Jeszcze w tym miejscu myślałem, że już czas zawracać. Zresztą już od 10 km padał deszcz. Brak impulsów motywacyjnych…
Przeprawa nieczynna © egonik


…a jednak się udało. Zgadnijcie, którą maszyną przepłynąłem.
Flota desantowa © egonik


W deszczu i z przygodami dotarłem do celu i co więcej w Sławie deszcz ustał.
www.slawa.pl © egonik


Mają tu oprócz jeziora taki oto zabytek. Obok pod parasolem z rodziną siedział Andrzej Huszcza… na lodach. To było doświadczenie jak żużlem w oczy. Andrzej – I AM A LEGEND (OF POLISH SPEEDWAY).
Kościół filialny w Sławie (1834 - 1836) © egonik


Nadszedł czas zobaczyć cel podróży – jezioro. Jakby w moich okolicach było mało jezior. No ale żeby mówić, że moje-okoliczne są najlepsze to muszę mieć skalę porównawczą.

Łabędź – u nas takich pełno.
Złożony łabędź © egonik


Rybka – u nas takich pełno.
Taaaaaaaaka ryba © egonik


Jezioro Sławskie – u nas takich pełno… Może nie takich dużych, ale jakie urozmaicenie za to mamy.
Jezioro Sławskie © egonik


Ptaszki – no tyle to nawet u nas nie ma.
Ptactwo sławskie © egonik


Łodzie, żaglówki – też u nas z tym jak na lekarstwo.
Przystań pełna łodzi © egonik


Bzyczek…
cóż za inspirująca nazwa... © egonik


Reasumując, u nas i tak jest lepiej.

Czas się posilić i wracać do domu, dopóki nie pada. Konkurs – zagadka, co to za rybka na talerzu? Nagrodą jest nić rywalizacji z innymi zgadującymi. Odpowiedzi typu: smaczna, dobra, gorąca, oścista, nie będą brały udziału w konkursie.
Posiłek regeneracyjny © egonik


A to już droga powrotna do domu i zjawisko atmosferyczne zwane burzą. Ta, wyjątkowo, idzie bokiem. Szczyt łaski burzo.
Burza - jedna z wielu © egonik


Przeprawa powrotna. Oczywiście prom nie pływa ze względu na wysoki stan wody. Pływa za to łódka transportowa do drobnych przerzutów pomiędzy brzegami. Jednym z drobnych przerzutów byłem ja.
Za sterami kapitan Harnaś.
Pomocny człowiek - Harnaś © egonik


Robota wykonana, czas wracać do portu.
Alternatywa dla promu © egonik


Problematyczność całej przeprawy polega na tym, że łódź nie dopływa do samego brzegu i kawałek trzeba przejść po wodzie. A woda to czyściutka Odra. Za sugestią kapitana wyrzuciłem buty na brzeg i mokrą stopą wysiadłem z łodzi. Sam fakt wyrzucenia butów specjalnie się nie sprawdził bo jeden wylądował w kałuży a drugi w błocie… miodzio. A tak wyglądają cudowne stopy, chwilę po moczeniu w Odrze.
Stopy moczone w Odrze © egonik


Coś znowu idzie bokiem…
Burza burzą burzę pogania © egonik



…okazało się, że to tylko początek tego co przyszło chwilę później. W związku z tym,

ZWRACAM SIĘ Z GORĄCĄ PROŚBĄ DO WSZYSTKICH WŁODAŻY MIAST I WSI BY STAWIALI TYLKO KRYTE (I ZE ŚCIANKAMI) PRZYSTANKI AUTOBUSOWE. A POZA TYM BY JUŻ RAZ POSTAWIONE PRZYSTANKI BYŁY DOGLĄDANE PRZYNAJMNIEJ PO TO BY SPRAWDZIĆ CZY MAJĄ JESZCZE CAŁY DACH. ROWERZYŚCI BĘDĄ NAPRAWDĘ WDZIĘCZNI – JA BĘDĘ.

Poniżej, ukryłem się pod przystankiem w Milsku (z dachu ciekło plus brak połowy tylnej ściany a opad nie był mały – 40 min pauzy).
Wszystkie drogi prowadzą przez deszcz © egonik


Z ekologią za pan brat… bez komentarza. Europa…
Natura 2009 © egonik


Myk, myk i już Zielona Góra. Wstępnie planowałem w tej restauracji lunch ale postanowiłem zmienić plany ze względów zdrowotnych i czasowych.
Bar mleczny Wuja Sama © egonik


Pojenie. Jakiś izo, woda. Do domu jeszcze trochę ponad 30 km.
Wylotówka na Krosno (Zielona Góra) © egonik


Deszcz, deszcz. Przystanek w Łagowie.
Dawno nie padało... © egonik


Krosenko. A tutaj takie fanfary z okazji powrotu. Tęcza razy dwa.
Double Rainbow © egonik


Zachodzące słonko.
A słonko walczy © egonik


Tak więc, wspaniała trasa. Dużo zjazdów, podjazdów – dość urozmaicona. Szkoda, że padało
JEST TO MÓJ ŻYCIOWY DYSTANS.

Pozdrowienia:
- dla Panów, co łódką mnie wozili,
- dla Pani z Gliwic, co to razem z nią koczowałem pod przystankiem w Milsku,
- i podziękowania dla kolegi, co to podłączył się w Kisielinie i przeprowadził mnie przez Zieloną Górę tak, bym nie musiał wspinać się pod górę na Szosie Kisielińskiej,
- dla Pań, które spotkałem pod przystankiem w Łagowie – miło się rozmawiało.

Aha. Kisieli czy to Nowy czy Stary to wsie zbudowane na górce. Na powrocie przez kilka km było pod – dałem radę ale zróbcie coś z tym na przyszłość.

Pozdrower.


Kategoria Powyźej 100 km


  • DST 150.05km
  • Czas 07:20
  • VAVG 20.46km/h
  • VMAX 45.31km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Frankfurt - Guben

Niedziela, 24 maja 2009 · dodano: 24.05.2009 | Komentarze 0

Zaplanowałem to sobie… Że to będzie Niedziela, że poświęcę cały dzień, że znów po niemieckiej stronie.
Efekt jak widać. Sporo kilometrów. Mógłbym pisać o tym, że to moja życiówka, ale po co… pewnie będą następne.

Trasa: Krosno – Osiecznica – Radomicko – Gęstowice – Drzeniów – Cybinka – Słubice – Frankfurt – Lossow – Brieskow – Wiesenue – Vogelsang - Eisenhüttenstadt – Neuzelle – Breslak – Coschen – Guben – Gubin – Dzikowo – Brzózka – Krosno

Jeszcze nie jechałem rowerem w tym kierunku – na Słubice znaczy. Droga dość ruchliwa, bo do granicy, ale przy Niedzieli było dość spokojnie. Cieplutko, suchutko. Najważniejsze, że drogowcy robią co trzeba by ta szosa znów nadawała się do użytku… Konsekwencją ich pracy są światła – czyli ruch wahadłowy. Wymuszona przerwa na wodę i prostowanie kości i stawów.

Światła nr 1 © egonik


Mym oczom ukazało się stado pełne zwierząt wełnianych…
Stado © egonik


…a działo się to przy drugim postoju świetlnym.
Światła nr 2 © egonik


Okazało się, że droga jest pełna podjazdów jak i zjazdów – oczywista oczywistość.
Highway to hell... © egonik


Chwilę przed Słubicami jest słynne Świecko. Czyli m.in. słynne przed „szengen-srengen” przejście graniczne oraz terminal dla TIR’ów, który dzięki temu jak wygląda został ochrzczony mianem cyrku… Podejrzewał, że ta ksywa nie dotyczyła tylko tego co z zewnątrz ale również tego co w środku…
Cyrk © egonik


W Słubicach wskoczyłem na wał – cały wyścielony chodnikiem – i pognałem na granicę, zerkając ukradkiem na cel podróży.
Frankfurt nad Odrą © egonik


Prosta sprawa – wystarczy przejechać przez most i już… NRD, RFN w jednym, czyli Niemcy.
Przeprawa © egonik


A teraz trzeba się zatrzymać na chwilę, do tego wątku to będę wracał i wracał, aż kogoś zemdli… Ścieżki rowerowe niemieckie. Dużo, mnóstwo, po prostu są. A na nich pełno Niemców na rowerkach. Mają po czym to jeżdżą ,więc może i u nas… Od tej pory zaczęła się ta bezpieczniejsza część wycieczki. Mimo tego, że nie do końca ciągłość ścieżek została zachowana, na drodze krajowej niemieckiej też było całkiem całkiem.
Szlak rowerowy © egonik


Ale spokojnie, nawet jeszcze nie przejechałem na drugą stronę…
Granica Państwa Polskiego © egonik


Ostatnie spojrzenie przez ramie na ziemię (i budynki) ojczystą (ojczyste)…
Słubice kamienice © egonik


…i „blitzkrieg” rowerowy w moim wykonaniu. Znaczy przeprawa przez rzekę.
Frankfurt nad Odrą - promenada © egonik

Odra © egonik


A jest tam co oglądać, poniżej taka sobie namiastka.
Kościół Pokoju (niem. Friedenskirche) © egonik

Historischer Gasometer Am Graben - cokolwiek to znaczy... © egonik

Jakaś istotna część miasta... © egonik

Czadowa fontanna:) © egonik


Ale żeby było o czym pisać, trzeba kręcić. Więc kręciłem a tu takie jaja… że 6 % i że w górę. Mogli chociaż napisać ile kilometrów… nic nie napisali – niespodzianka człowieku.
6 % © egonik


Taaa… a tych niespodzianek to było co niemiara. Skończyła mi się droga (i to dość nagle…) i musiałem dźwigać rower przez barierę na drugą stronę drogi nr 112, gdzie była… ścieżka rowerowa. Podobno człowiek uczy się całe życie.
To koniec... © egonik


Po drodze zajechałem do Eisenhüttenstadt – poczywałem sobie trochę przed wyjazdem, że miasto charakteryzuje obecnie to, że liczba mieszkańców z 52 tys. spadła do 35 tys. Całkiem sporo – a świadczą o tym opuszczone całe blokowiska. Powód ubytku w liczbie mieszkańców: bezrobocie i migracje wewnętrzne (za Wikipedią podaję…).
Eisenhüttenstadt © egonik

Eisenhüttenstadt © egonik

Eisenhüttenstadt © egonik


Ale co by złego się nie działo. Pewne rzeczy nie znikają. Czas na regenerację sił…
Eisenhüttenstadt - McDonald's - Ich liebe es... © egonik


Powtórka z rozrywki. Zamiast barierki, rów – i tak trzeba dźwigać rower i tak. Tak chwaliłem tych Niemców za te ich ścieżki a oni mi takie numery wykręcają…
Znów mi to zrobili... © egonik


A to już Gubin i mój (a raczej nasz – z narzeczoną się dzielę… sprawiedliwość: ona wozem śmiga a ja rowerem…) wóz.
Megi © egonik


Przeprawa powrotna.
Gubin © egonik

Gubin - Nysa © egonik


The end.


Kategoria Powyźej 100 km


  • DST 135.19km
  • Teren 15.00km
  • Czas 07:03
  • VAVG 19.18km/h
  • VMAX 49.16km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt SPRICK ACTIVE TREKKING
  • Aktywność Jazda na rowerze

Życiowy rekord kilometrażowy podczas wycieczki do Żagania

Sobota, 9 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 10

Na wstępie tylko zaznaczę, jeśli ktoś tego nie zauważył, że w dniu dzisiejszym nabiłem mój rekord życiowy. Taka „życiówka” jednym słowem.

Pojechałem sobie do Żagania w celu zwiedzenia obozu STALAG LUFT III – obozu jeńców wojennych (1942 – 1945).

Trasa: Krosno – Połupin – Dąbie – Kosierz – Lubiatów – Bogaczów – Nowogród Bobrzański – Dobroszów Wielki – Gorzupia Dolna – Miodnica – Pożarów – Stary Żagań – ŻAGAŃ – powrót tą samą trasą.

Pogoda akurat, słonko ale nie za gorąco, bez silniejszych powiewów – miodzio jednym słowem. A więc jazda!

Po wdrapaniu się na górę „połupińską”, grzałem sobie do Dąbia i co by nie było zbyt sielankowo i co bym czasem nie popadł w zachwyt związany z wyjazdem… na trzeciego leci TIR! Ja twardo: albo on albo ja, albo on albo ja… Któryś musi zjechać. Droga jest za wąska dla nas trzech… Ja mam zjechać, ja.. Ech, zjechałem, a co tam.
Do następnego razu ty kierowco TIR’a ty!

A nad jeziorkiem, wśród aut tysięcy wędkarzy, jedyna i wyjątkowa w swoim rodzaju Hondzina.

Fajna Hondzina © egonik


Zjechałem nad brzeg jeziorka w poszukiwaniu kierowcy, a za kilka miesięcy, finalnie szwagra, ale niestety – chyba moczył kij gdzie indziej… Poza tym daje się wyczuć napięcie nadjeziorne, jak przejeżdżając obok wędkarzy obrzucają człowieka wymownymi spojrzeniami na każdy trzask gałązki pod oponą (a o zmianie przerzutki już nie wspomnę…). Nie denerwujcie wędkarzy osobistym hałasem! CISZA MA BYYYYYĆĆĆĆ!
Ławunia © egonik


Wyspa w Kosierzu.
Wyspa © egonik


A po drodze, w Dobroszowie Wielkim, fascynująca piaskownica, przy której żyją sobie takie oto skromne owadki. Co to w ogóle jest…?
Owad © egonik

Piaskownica © egonik


Most w Gorzupi Dolnej. Na górze drewniany a od spodu stal jak się patrzy. Mostek niczego sobie.
Drewniany most © egonik

Most - artystycznie © egonik

Most - perspektywa © egonik


Kilka godzin od wyjazdu z domu…
Jest i Żagań. Zwiedzanie zaczynam od Wieży Widokowej z roku 1842. Co bym mógł na nią wejść i co by się nie zawaliła, w latach 2000 – 2004 przeprowadzono remont. Wieża ma 70 metrów – czyli dość sporo stopni by wdrapać się górę…
Wieża widokowa © egonik


Podobno widać z niej na 30 km.
Widok I © egonik


Od tej strony zaatakowałem Żagań. De facto ścieżką rowerową – spodziewali się mnie czy co…
Widok II © egonik

Widok III © egonik


W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że miasto jest bardzo ładne. Sporo „starych” klimatów – jak ktoś lubi.
Stare Miasto © egonik

Fontanna i dwa balony... © egonik


Pałac Książęcy. A tutaj to przeżyłem szok. Pałac jak pałac – pełno takich w świecie… Ale jaki za nim jest park – ścieżki, rzeki, mostki, mosty, trawniki, bajorka – ogólnie czad, bo to kawał parku jest. Na spacer z rodzinką jak znalazł.
Pałac Książęcy © egonik

Pałac Książęcy © egonik

Roznegliżowana bezwodna fontanna © egonik

Pałac Książęcy z dugiej mańki © egonik

Drewniany mostek © egonik

Bóbr - przy parku © egonik


Z daleka dość dziwnie to wygląda, jakby ostał się tylko środek…
Dziwna konstrukcja mostowa © egonik


Kto wie jak nazywają się te mosty (jest tam też Elektrownia Żagań)? Dobrze. Zgadza się. Poprawnie. To są Mosty Doroty.
Mosty mosty © egonik


Cmoknij się w… żabkę.
Żabka © egonik


Ech, dech zapiera. A wbrew pozorom żadnej meszki nie uraczysz (bo meszki lubią taką wilgoć zalesioną). Gwarancja bezpiecznego spaceru na krótki rękawek – jak to się potocznie mawia.
Przepiękny park © egonik


Wspomniane wcześniej Mosty Doroty. Znacie tą Dorotę? Mościara.
Mosty Doroty © egonik


Nie wiem co to jest. Jakaś tama czy zapora. W każdym bądź razie są tam jakieś elementy podnoszone, że woda ma się niby przelewać czy coś… Wcześniej była na tym mostku jakaś parka ale trzmychneli czym prędzej jak wpadłem tam z impetem.
Tama czy inna zapora... © egonik


A teraz z bliska się przyjrzyjmy tej konstrukcji co to sobą reprezentuje kawałek mostu. Poniżej to co z niej wypływa.
Gdzie strumyk płynie z wolna © egonik


Rozwiązanie zagadki: czym to jest?
Ciekawe dość © egonik


Jest i wodospad. Żagań Falls.
Waterfall © egonik


My tu gadu gadu, a Chińczyków przybywa… Trzeba jechać do obozu. Jeszcze tylko rzut oka na wąwóz – jak ktoś go zauważył to gratuluję.
Wąwóz © egonik


Wyjechałem gdzieś… Jakiś starszy pan udzielił mi informacji, że jednak dobrze jadę oraz o tym, że jak przeprawię się przez dworzec (czyt. wyniosę rower po schodach z tunelu pod torami), to zaoszczędzę trochę czasu. I rzeczywiście – zaoszczędziłem.
PKP © egonik

PKP © egonik


Trochę pobłądziłem nim mym oczom ukazały się ruiny obozu. Niewiele z niego zostało, głównie fundamenty. Wszystkie kluczowe miejsca oznaczone są stosownymi tablicami informacyjnymi.

To z tego obozu w marcu 1944 roku uciekło 80 więźniów. Uciekli własnoręcznie wykopanym tunelem – 111 m długości. I to na podstawie tej historii nakręcono film pt. „Wielka ucieczka”.

Po więcej szczegółów zapraszam na stronę: http://www.muzeum.eline2.serwery.pl
The Great Escapers © egonik

Harry - wejście © egonik

Harry - wyjście © egonik

Wieża wartownicza © egonik

Barak mieszkalny © egonik

Barak mieszkalny - wnętrze © egonik

Barak mieszkalny - wnętrze © egonik

Tablica z dość dosadną informacją... © egonik


Do domu kręciłem dość intensywnie, ostatnie zdjęcie podczas jedynej przerwy w drodze powrotnej.
Nowogrów B. - wiadukt © egonik


Pa!


Kategoria Powyźej 100 km